1 strona


  Tajemnicze włamanie

Pięć dysków twardych i jedna płyta CD zniknęły z pokoju informatyka Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Sokółce. Skradzione przedmioty zawierały informacje na temat hospitalizowanych pacjentów.

Nieustalony dotychczas sprawca ukradł pięć dysków i płytę CD, na których zapisane były imiona, nazwiska, pesele, terminy hospitalizacji, a także dane ZUS-owskie pacjentów.
- Przybyli na miejsce przestępstwa policjanci stwierdzili brak jakichkolwiek oznak włamania - poinformowała Małgorzata Dąbrowska, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Sokółce.
Udało nam się dowiedzieć, że pokój informatyka ma dwa zestawy kluczy. Jeden z nich nosi zawsze przy sobie zatrudniony tam pracownik, zaś drugi jeszcze do połowy bieżącego miesiąca znajdował się w szpitalnej portierni. Z tego ostatniego korzystały m.in. sprzątaczki. Ustaliliśmy, że po południu 16 lutego na portierni nie było już klucza do pomieszczenia informatyka i do czwartku nie udało się go odnaleźć.
Wszystko wskazuje na to, że złodziej wszedł do pokoju informatyka z zamiarem dokonania kradzieży konkretnych przedmiotów. W środku znajdował się drogi sprzęt komputerowy oraz ustawiony na widocznym miejscu laptop. Żadna z tych rzeczy nie zginęła. Przepadły jedynie twarde dyski i płyta CD. Materialną wartość skradzionych przedmiotów oszacowano na tysiąc zł.
O to, po co komuś byłyby potrzebne dane z dysków, zapytaliśmy Jerzego Kułakowskiego, zastępcę dyrektora SP ZOZ w Sokółce.
- Nie udzielam żadnych informacji do czasu zakończenia śledztwa - odpowiedział.
Szpitalny informatyk do końca tygodnia przebywa na urlopie.
- Obecnie trwają czynności zmierzające do ustalenia sprawców. Mogę powiedzieć, że przesłuchaliśmy świadków oraz zabezpieczyliśmy ślady w miejscu zdarzenia. Ze względu na dobro prowadzonego postępowania udzielanie dalszych informacji nie jest wskazane - stwierdziła rzecznik Małgorzta Dąbrowska.

Nie udało nam się wejść do pomieszczenia SP ZOZ w Sokółce, gdzie dokonano kradzieży. Jak poinformował nas zastępca dyrektora szpitala - jedyny dostępny teraz zestaw kluczy ma przy sobie przebywający na urlopie informatyk. (db) 27.02.2004 r.

  Los ich połączył

Dzielenie własnego czasu z drugim człowiekiem, wzajemne zasilanie się dobrem – taką definicję miłości podawały pary z 50-letnim stażem małżeńskim, które obchodziły w Sokółce Złote Gody.

Uroczystość odbyła się w sali sokólskiego Starostwa Powiatowego.
– Pół wieku temu stanęliście na ślubnym kobiercu, aby wypowiedzieć słowa przysięgi. W swoim życiu doświadczyliście chwil radości i smutku. Sądzę, że tych pierwszych było znacznie więcej, czego dowodem jest chociażby wasz udział w dzisiejszej uroczystości. Chciałbym życzyć wszystkim jubilatom doczekania co najmniej Diamentowych Godów – powiedział Stanisław Kozłowski, burmistrz Sokółki.
Z jego rąk pary odebrały przyznawane przez prezydenta RP medale za długoletnie pożycie małżeńskie. Potem przyszedł czas na wspólne śpiewy, tańce i wspomnienia.
– Poznaliśmy się w czerwcu 1953 roku w Warszawie na ul. Pięknej, podczas kursu, w jakim uczestniczyli pracownicy PCK. Mieczysław zwrócił moją uwagę tym, że był przystojny i elegancki. Miałam wtedy 19 lat, a on 25. Po trwającym dwa miesiące kursie wróciliśmy do domów. Ja mieszkałam w Górowie Iławeckim koło Olsztyna, natomiast Mieczysław był rodowitym sokółczaninem. Doszliśmy do wniosku, że nie potrafimy bez siebie żyć, więc 8 listopada tegoż samego roku staliśmy się małżeństwem. W naszym związku najważniejsza zawsze była i w dalszym ciągu jest miłość. Przyrównać ją można do balsamu, który łagodzi wszystkie przykrości. Jesteśmy wdzięczni losowi, że nas połączył – powiedziała Marianna Klej z Sokółki.
Rok przed zawarciem związku małżeńskiego znali się natomiast Eugenia i Mieczysław Kamińscy z Bogusz.
– Byliśmy młodzi, więc szybko żeśmy się w sobie zakochali. Zaczęło się od tego, że Mieczysław odwiózł mnie po zabawie do domu. Wydaje mi się, że w małżeństwie musi panować zgoda. Posprzeczać się też można, ale z umiarem – stwierdziła Eugenia Kamińska.
Podobny pogląd wyrazili Eugenia i Włodzimierz Prymaka z Sokółki.
– Ludzie muszą się obdarzać wzajemnym zrozumieniem. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem moją przyszłą żonę, pomyślałem, że jest jedyna w swoim rodzaju. Od tamtej chwili minęło pół wieku, a ja zdania nie zmieniłem. Doczekaliśmy się czterech córek, jednego syna, trzynaście wnucząt i czterech prawuków – powiedział Włodzimierz Prymaka.
Na uroczystości nie zabrakło również toastów oraz jubileuszowego tortu.

Foto: G. Otoka

Medale otrzymali:
Teresa i Cezary Bałdowscy z Sokółki, Łucja i Władysław Bolesta z Sokółki, Anna i Leonard Borowscy z Jałówki, Janina i Jan Borysewicz z Sokółki, Bronisława i Kazimierz Czajkowscy z Jeleniej Góry, Jadwiga i Stanisław Doroszko z Wojnach, Marianna i Władysław Grynczel z Lipiny, Eugenia i Mieczysław Kamińscy z Bogusz, Marianna i Mieczysław Klej z Sokółki, Halina i Walerian Kozłowscy ze Starego Szoru, Eugenia i Włodzimierz Prymaka z Sokółki, Weronika i Witold Zieziula z Sokółki, Bronisława i Władysław Żmojda z Lipiny. (db) 17.02.2004 r.

  Harcerz jest zawsze pogodny

Harcerze z 1 Sokólskiej Drużyny Harcerskiej pierwszy tydzień ferii spędzili na biwaku zimowym w Geniuszach. Dzięki uprzejmości pani dyrektor szkoły podstawowej, Katarzynie Szafran, która za darmo ją udostępniła, wyjazd był niedrogi, a za to bardzo owocny. Cel biwaku, którym była integracja drużyny, został osiągnięty dzięki licznym grom, zabawom, wspólnemu spożywaniu posiłków, śpiewom i rozmowom, na które harcerze mieli całe pięć dni.

Młodsi uczestnicy biwaku, niewtajemniczeni wcześniej w harcerski obrządek, uczyli się zachowania podczas świeczkowiska bądź wieczornych apeli. Nowością było szkolenie z savoir-vivre, po którym żadna z dziewcząt nie musiała troszczyć się o odsunięcie krzesła przy posiłku. Tradycyjnie poznawano również historię harcerstwa, sposoby na łatwe i bezpieczne rozpalenie ogniska, zasady musztry, itp.

Każdemu z kolejnych dni biwaku patronowały dwa prawa harcerskie. Trzeba przyznać, iż ósme z nich, a mianowicie „Harcerz jest zawsze pogodny”, było wypełniane doskonale. Każdej wspólnie spędzonej chwili towarzyszyło mnóstwo radości i śmiechu.

Wyjazd obfitował w liczne atrakcje, m.in. dyskotekę, na którą dziewczyny włożyły suknie znalezione na dnie szaf bądź na strychach. Jednak momentem, który wielu z harcerzy zapamięta do końca życia, było złożenie przyrzeczeń harcerskich. Podczas świeczkowiska podsumowującego wyjazd każdy mógł podzielić się swoimi wrażeniami i przemyśleniami. Okazało się, iż nawiązały się nowe przyjaźnie, które z pewnością będą rozwijać się podczas wspólnych zbiórek i wyjazdów.     

Agata Musiał (luty 2004)

  Zakwitły kwiaty

„Przeżywaj swe życie na czynieniu czegoś, co będzie trwało dłużej niż samo życie.” (William James)

Tym razem 25 stycznia w galerii „Format” zakwitły kwiaty starannie wypielęgnowane ręką Grażyny Horosz. Przy panującym czternastostopniowym mrozie kolorowe pastele spowodowały, że na wernisażu wytworzyła się wyjątkowo ciepła atmosfera. Bo też i malarka jest osobą wyjątkową, pełną ciepła i wrażliwości. Kocha to co robi, chociaż nie zawsze tak było. Swój talent odkryła dość późno, parę lat temu w pracowni plastycznej Warsztatów Terapii Zajęciowej pod okiem pani Celiny Łuckiewicz.

- Początkowo podchodziłam do malowania z pewną niechęcią. Jednak w miarę upływu czasu, gdy zobaczyłam, że moje kwiaty są coraz piękniejsze i podobają się także innym, zmobilizowałam się do działania. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez malowania – powiedziała autorka prac.

Jak twierdzi nie lubi farb i jej ulubioną techniką są pastele. Na ścianach galerii zagościły różne odmiany kwiatów, martwa natura i pejzaż. Z kolorowego tła wyłaniają się barwne główki bratków, stokrotek, lilii, irysów, rumianków, łubinów, malw, maków, polnych kwiatów. Niektóre w kompozycjach bukietowych, inne porozrzucane w tle. Przypominają tak dobrze znane nam przydomowe rabaty, wiejskie ogródki oraz letnie łąki.

- Grażynka latem często odwiedza nasz rodzinny dom i tutaj w ogrodzie znajduje tematy swoich prac – powiedziała dumna z osiągnięć swej córki mama, która wraz z całą rodziną przybyła na wystawę.

Zimą, gdy brakuje kwiatów w ogrodzie, dobrym tematem staje się martwa natura z owocami, warzywami, zasuszonymi kwiatami, wszystko w jesiennych barwach.

Prace Grażyny Horosz zdobią ściany wielu sokólskich domów, tworząc w pomieszczeniach swoisty nastrój. Wystawę można oglądać w galerii SOK do 21 lutego.  (E.P. luty 2004)  

Zobacz informacje archiwalne ze stycznia 2004

Zobacz informacje archiwalne z 2003 r.

 



Administrator: Radosław Onoszko © 2000-2004 wszelkie prawa zastrzeżone - site copyrights by Urząd Miejski w Sokółce

Do przeglądania serwisu polecamy Microsoft Internet Explorer 5.0 lub nowszy, strona kodowa: ISO-8859-2