Oszczędność
nagrodzona
Ponad
20 tysięcy złotych – tyle wynosi aktualny stan konta Szkolnej Kasy
Oszczędności w podstawówce w Boguszach koło Sokółki. Wynik ten
pozwolił placówce zająć trzecie miejsce w ogólnopolskim konkursie,
promującym najlepiej działające SKO.
–
W dzisiejszych czasach oszczędzanie nie jest łatwą sztuką, ale warto
się go nauczyć. Dlaczego? Ponieważ oszczędny człowiek zawsze ma odłożone
jakieś pieniądze. Jeżeli o mnie chodzi to od zerówki do VI klasy
zaoszczędziłam 2 tys. złotych. Zarabiałam chociażby sprzedając
zebrane własnoręcznie grzyby i jagody. Jeszcze nie wiem, na co przeznaczę
te pieniądze – powiedziała Anna Puciłowska, szóstoklasistka z
Bogusz.
Wczoraj odbyło się podsumowanie konkursu w tej placówce.
– Już trzykrotnie zajmowaliśmy trzecią lokatę w podobnych
akcjach. Nasi wychowankowie wiedzą, że oszczędzanie jest nie tylko
lekcją ekonomii, ale też wrażliwości. Większości uczniów nie trzeba
zbytnio zachęcać do wpłacania pieniędzy na książeczki SKO. Dzieci
oszczędzają w różny sposób. Okazją do tego są chociażby różnego
rodzaju zbiórki, kiermasze czy wspólne kolędowanie po domach –
poinformowała Grażyna Tolko, dyrektor SP w Boguszach.
Konkurs, w którym po raz kolejny wzięła udział ta szkoła, został ogłoszony
przez Ministerstwo Edukacji Narodowej we współpracy ze Związkiem
Harcerstwa Polskiego oraz PKO BP.
– Chciałbym przekazać na ręce pani dyrektor czek o wartości 3800
zł. Natomiast 10 najbardziej oszczędnych uczniów otrzyma od nas
odtwarzacze DVD – powiedział obecny na uroczystości Wojciech
Tarasiuk, dyrektor Oddziału Regionalnego białostockiego PKO BP.
– Zachęcam wszystkich do oszczędzania. Z czasów uczniowskich pamiętam,
że moją największą wpłatą na SKO było 163 zł. Pieniądze te zarobiłem
sprzedając dwa wyhodowane przez siebie króliki – dodał Czesław
Sańko, zastępca burmistrza Sokółki.
db)
Gazeta Współczesna, 21 grudnia 2005 r.
Sprzęt zdał egzamin
–
Praktycznie przez całą niedzielę odśnieżaliśmy drogi po obfitych
opadach, jakie wystąpiły dzień wcześniej. Sytuacja w mieście nie jest
zła. Poza granicami Sokółki też da się w miarę normalnie jeździć
– zapewnił Wiesław Puszko, zastępca dyrektora Miejskiego Przedsiębiorstwa
Oczyszczania w Sokółce.
Tymczasem,
zdaniem sokólskich kierowców, zimowe utrzymanie dróg w mieście i
gminie pozostawia wiele do życzenia.
– W Białymstoku jeździ się lepiej po uliczkach osiedlowych niż w
Sokółce po głównych drogach – stwierdził Karol Puszko, sokólski
taksówkarz.
Pan Karol jeździ taryfą od siedmiu lat.
– W zasadzie przyzwyczaiłem się już do tego, że wraz z nadejściem
zimy, trzeba zapomnieć o normalnej jeździe po naszym mieście. Ta
historia powtarza się każdego roku. W ostatnią sobotę drogi były całkowicie
nieprzejezdne. Z kolei w poniedziałek ulice w Sokółce tylko częściowo
oczyszczono ze śniegu. Miałem chociażby problem z pokonaniem skrzyżowania
ze światłami, bo pod warstwą śniegu zalegał lód, a na takiej
nawierzchni o poślizg nie jest trudno – powiedział Karol Puszko.
Inny sokólski taksówkarz poinformował, że kierowcy, którzy wyjeżdżają
poza granice miasta, natrafiają na fatalne warunki drogowe.
– Najbardziej ślisko jest przy przejazdach kolejowych –
powiedział taksówkarz.
Za utrzymanie dróg gminnych odpowiada MPO Sokółka.
– Firmę tę wyłoniliśmy w drodze przetargu. W zasadzie żadne
inne przedsiębiorstwo nie startuje w ogłaszanych przez gminę
przetargach na utrzymanie dróg. W tej chwili faktycznie nasze ulice wyglądają
kiepsko, ale trzeba pamiętać, że nie są one posypywane solą, lecz
mieszanką piaskowo-solną. Według mnie, sokólskie MPO czyści drogi jak
trzeba – stwierdził burmistrz Sokółki Stanisław Kozłowski.
Poproszony o skomentowanie tego, co o obecnym stanie dróg sądzą sokólscy
taksówkarze, burmistrz odpowiedział, że „powinni oni przede
wszystkim zmienić opony z letnich na zimowe”.
– O tej porze roku zazwyczaj występują utrudnienia na drogach. Nie
można z kolei powiedzieć, że ostatni atak zimy zaskoczył naszych
drogowców. Zima zaskakuje ich wtedy, kiedy karetki nie mogą wjechać do
szpitala. Teraz takiej sytuacji nie było – powiedział Stanisław
Kozłowski.
– Ulice w mieście są odśnieżane w sposób skandaliczny. W
niedzielę posprzątałam chodnik koło swojej posesji. Po kilku godzinach
nie mogłam z niej wyjść, bo obok przejechał ciągnik z pługiem i
zgarnął cały śnieg z ulicy pod moją bramę – powiedziała
mieszkanka ulicy Kopernika w Sokółce.
Wiesław Puszko z sokólskiego MPO wyjaśnił, że żaden z pracowników
przedsiębiorstwa nie wrzuca śniegu celowo na chodniki.
– Śnieg z ulicy musi gdzieś trafić, więc nie ma co się dziwić,
że ponownie ląduje on na chodnikach – stwierdził Puszko.
Według jego opinii, MPO dobrze wywiązuje się z powierzonego mu zadania
oczyszczania miasta.
– Przy pierwszym ataku zimy nasz sprzęt zdał egzamin. Dowodem tego
może być chociażby fakt, że w poniedziałek wszyscy dojeżdżający
uczniowie z gminy Sokółka dotarli bez problemu do swoich szkół –
poinformował Wiesław Puszko.
(db)
Gazeta Współczesna, 19 grudnia 2005 r.
Za zły nadzór
Antoni
Cydzik, radny sokólskiej Rady Miejskiej, zawiadomił białostocką
Prokuraturę Rejonową o możliwości popełnienia przestępstwa przez
Stanisława Kozłowskiego, burmistrza Sokółki.
Radny
zarzuca burmistrzowi brak odpowiedniego nadzoru nad pracownikami Urzędu
Miejskiego, co doprowadziło do niekorzystnego rozporządzenia mieniem
gminy. W skierowanym do prokuratury piśmie czytamy również, że
"Stanisław Kozłowski jako funkcjonariusz publiczny zaniechał
powiadomienia właściwych organów o ewentualnym przestępstwie, o którym
powziął wiadomość”.
- Ponad miesiąc temu wyszły na jaw nieprawidłowości, jakich dopuścili
się pracownicy Wydziału Gospodarki Przestrzennej sokólskiego Urzędu
Miejskiego. Po kontroli przeprowadzonej przez Komisję Rewizyjną okazało
się, że nasz urząd płacił za równanie dróg asfaltowych i
wybrukowanych. Zawyżano również wartość wykonywanych prac
inwestycyjnych - powiedział radny Antoni Cydzik.
O całej sprawie postanowił powiadomić prokuraturę.
- Są dobitne i jasne dowody na popełnienie przestępstwa, w które
zamieszany jest nasz burmistrz. Nieprawidłowości nie można tolerować -
podkreślił Antoni Cydzik.
Burmistrz Stanisław Kozłowski poinformował, że nie będzie komentował
poczynań radnego Cydzika.
- Oficjalnie nic nie wiem o żadnym zawiadomieniu do prokuratury dotyczącym
mojej osoby. Prawda jest taka, że Antoni Cydzik lubi robić zadymy. Nie
pierwszy raz radny angażuje prokuraturę, żeby zrobić rozgłos. Nadrzędnym
zadaniem prokuratury jest przecież ściganie przestępców i złodziei, a
nie rozpatrywanie takich spraw - powiedział Stanisław Kozłowski.
Radny Antoni Cydzik zdecydował się powiadomić prokuraturę o nieprawidłowościach
w urzędzie, pomimo tego, że pozostali radni nie wyrazili na to zgody.
(db)
Gazeta Współczesna, 13 grudnia 2005 r.
Budynek za długi
|
20
tys. złotych kosztowała sokólską gminę dokumentacja na
utworzenie budynku socjalno-komunalnego w tym mieście. Dokumenty
opracowano dwa lata temu, a inwestycji nie zrealizowano po dzień
dzisiejszy.
Gmina
Sokółka dysponuje tylko jedenastoma lokalami socjalnymi.
- To zdecydowanie za mało. W tej chwili mamy 11 wyroków o eksmisję
i nie możemy ich zrealizować. Spółdzielnia ponosi straty, a
gmina wciąż odkłada termin budowy nowego budynku socjalnego -
wyjaśnił Romuald Woronowicz, prezes sokólskiej Spółdzielni
Mieszkaniowej. |
Zgodnie
z planem, przyszły budynek socjalno-komunalny w Sokółce ma powstać
przy ulicy Majowej. Ulokowano by tam 21 mieszkań.
- Plany planami, a rzeczywistość jest zupełnie inna. W 2001 roku sokólska
Rada Miejska zatwierdziła program zagospodarowania zasobem mieszkaniowym
gminy na lata 2002-2006. Umieszczono tam zapis, że w latach 2003-2004
planuje się wybudowanie budynku komunalnego. Tymczasem zrobiono tylko
dokumentację i nic poza tym. Nie rozumiem podobnego podejścia do kwestii
budowy lokalu socjalnego. Wiadomo, że w naszej gminie jest on bardzo
potrzebny. Tymczasem władze wydają pieniądze na przygotowanie
dokumentacji i na tym sprawa się kończy. Być może dla sokólskich
samorządowców 20 tysięcy złotych to żadne pieniądze. Termin
pozwolenia na tę budowę upływa w październiku przyszłego roku i nadal
nie wiadomo, czy do tego czasu coś się wyjaśni - powiedział Romuald
Woronowicz, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Sokółce.
Stanisław Kozłowski, burmistrz Sokółki podchodzi do tej sprawy z dużo
większym spokojem.
- Nie można mówić, że niepotrzebnie wydaliśmy pieniądze na
przygotowanie dokumentacji. Moim zdaniem, jest duża szansa na postawienie
budynku przy ulicy Majowej. Decyzja w tej kwestii należy do rady. Staraliśmy
się już o pieniądze z zewnątrz na tę inwestycję. Zamierzamy się o
nie również starać w przyszłym roku - powiedział Kozłowski.
Według burmistrza, nie należy przejmować się faktem, że za kilka
miesięcy upłynie termin pozwolenia na budowę takiego obiektu.
- Przecież wystarczy do tego czasu tylko raz kopnąć łopatą, a
pozwolenie nadal będzie ważne - stwierdził Kozłowski.
Rok temu prezes sokólskiej Spółdzielni Mieszkaniowej zaproponował, żeby
gmina utworzyła lokale socjalne dla osób, które nie płacą czynszu, w
dwóch nieczynnych szkołach podstawowych - w Nomikach i Żukach. Pomysłu
nie udało się zrealizować. Obiekt po dawnej szkole w Nomikach został
przekazany na potrzeby mieszkańców tej wsi, natomiast w Żukach
powstanie być może lokal dla uchodźców.
- W tej sytuacji zaproponowałem gminie jeszcze inne rozwiązanie. W sąsiedztwie
dawnego szpitala zakaźnego w Sokółce znajduje się budynek, gdzie kiedyś
funkcjonował magazyn leków. Obiekt należy do starostwa - powiedział
prezes Woronowicz.
Burmistrz Stanisław Kozłowski wyjaśnił, że gmina zwróciła się do
starostwa z prośbą o przekazanie jej tego budynku w zamian za umorzenie
długów szpitala za bieżący rok.
- Chodzi o podatek od nieruchomości, który wynosi 100 tysięcy złotych.
Budynek jest wart około 60 tysięcy. Małym nakładem kosztów
zaadaptowalibyśmy tam pomieszczenia na cztery lokale socjalne - stwierdził
burmistrz Kozłowski.
(jg)
Gazeta Współczesna, 12 grudnia 2005 r.
Kradł i wpadł
44-letni
Henryk A. z Sokółki, zdaniem policji, od około pół roku okradał
gospodarzy z okolicznych wsi. Na jego posesji przy ul. Kopernika
policjanci znaleźli mnóstwo elektronarzędzi pochodzących z włamań.
Funkcjonariusze
wpadli na trop złodzieja podczas pracy operacyjnej i zatrzymali go w
minioną środę. Znaleźli u niego 10 skradzionych pił motorowych, 2 ręczne
pompy paliwowe, 5 szlifierek kątowych, 2 wiertarki, kosiarkę, gwintownicę,
młot udarowy, rozebrany na części motocykl. Wpadł też współpracujący
z nim paser.
– Mężczyzna był już karany za kradzieże, spędził w więzieniu
2 lata – mówi nadkom. Wiesław Małachwiej, zastępca komendanta
powiatowego policji w Sokółce. – Będziemy wnioskować o jego
areszt.
(jg)
Gazeta Współczesna, 1 grudnia 2005 r.
|