|
Magia
kina |
|
|
-
Nie pamiętam, żebym opuściła chociaż jedną projekcję filmową
w ramach DKF-u. Przychodzę tutaj niemal w każdy piątek od 20
lat i nie mam zamiaru tego zmieniać - powiedziała Elżbieta
Huszcza z Sokółki, stała bywalczyni sokólskiego
”Fantomu”.
Z racji swojego zamiłowania pani Elżbieta stała się bohaterką
jednego z rymów ułożonych specjalnie na 20-te urodziny DKF-u.
<<<
Świeczki na urodzinowym torcie zdmuchnęli ci, którzy byli
zaangażowani w powstanie DKF-u w Sokółce
Fot : D. Biziuk |
-
Muszę powiedzieć o pewnej mamie, która w pamięci u nas
zostanie. Nie jest to opowieść pusta, na każdym filmie jest Ela
Huszcza - recytowała Krystyna Kostera, prezes
”Fantomu” podczas urodzinowej uroczystości, jaką w
piątek zorganizowano w sokólskim kinie ”Sokół”.
Przygoda Elżbiety Huszczy z DKF-em zaczęła się w 1985 roku.
- Pamiętam, że wyświetlano wtedy film pt. ”Ostatni
cesarz”. Obejrzałam go razem z mężem. W tym czasie nasze
dzieci pilnował dziadek. Dawno temu DKF był zupełnie inny niż
teraz. Jeżeli ktoś chciał dostać wejściówkę na jakąś
projekcję, to musiał odstać swoje w sporej kolejce. Jeżeli o
mnie chodzi, to zawsze udawało mi się zdobyć karnet. Widać
szczęście mi dopisywało - stwierdziła Elżbieta Huszcza.
Sokółczanka przyznała, że chodzi do kina, ponieważ uwielbia
duży ekran.
- Nie zastąpi go żadne wideo ani DVD. Dawno to zrozumiałam. Był
taki okres, kiedy na DKF przychodziło mało młodzieży.
Wszystkiemu winna była moda na wideo. Na szczęście szybko to
minęło i sytuacja wróciła do normy - powiedziała pani Elżbieta.
Nasza rozmówczyni nie miała żadnych wątpliwości co do tego,
że bez DKF-u byłaby trochę innym człowiekiem.
- Przecież to właśnie na dużym ekranie zobaczyłem dobry kawałek
światowego kina. Od lat czuję się tak, jakbym grała razem z
tymi wszystkimi wielkimi aktorami - dodała wielbicielka filmów.
W piątek wraz z innymi kinomanami miała ona okazję obejrzeć
”Pręgi”. Przed projekcją był czas na uczczenie
urodzin ”Fantomu” tortem i przedstawieniem w wykonaniu
teatru amatorskiego ”Coś”, działającego przy Sokólskim
Ośrodku Kultury.
(db)
Gazeta Współczesna, 17 kwiecień 2005
|
|
Meczet z widokiem na kopalnię |
|
Na
250 hektarach w Bohonikach, Szyszkach i Drahlach ma powstać
kopalnia kruszywa. Olsztyńskie Kopalnie Surowców Mineralnych już
rozpoczęły starania o koncesję w Urzędzie Wojewódzkim w Białymstoku.
Tereny
przeznaczone pod kopalnię są naniesione w miejscowych planach
zagospodarowania przestrzennego. Decyzją Rady Miejskiej w Sokółce
kopalnia została tam umiejscowiona po raz pierwszy w 1999 roku.
-
W 2002 roku była podjęta druga uchwała uzupełniająca, z
rozszerzoną powierzchnią gruntów - mówi Marek Paruk, kierownik
wydziału gospodarki przestrzennej i komunalnej Urzędu Miejskiego
w Sokółce. - Zgodnie z planem jest to blisko 250 hektarów
przeznaczonych pod kruszywo.
Cenne
hektary
Olsztyńskie
Kopalnie Surowców Mineralnych, ziemie w Bohonikach, Szyszkach i
Drahlach zaczęły wykupować już kilka lat temu. Według niektórych
mieszkańców za jeden hektar płacono nawet 25 tysięcy złotych.
-
Niektórzy nieźle się na tym obłowili - mówi jeden z mieszkańców
Bohonik, chcący zachować anonimowość. - Niech teraz więc nie
narzekają, że będą mieć pod nosem kopalnię.
Bez
koncesji od wojewody podlaskiego OKSM nie mogą rozpocząć prac
wykopaliskowych. A dotychczas jeszcze jej nie otrzymały.
Dodatkowo tę koncesję musi zaopiniować burmistrz Sokółki.
-
Ale tylko jeśli chodzi o zgodność z planem zagospodarowania -
dodaje Paruk. - Burmistrz jako organ tylko wydaje opinię. Jednak
nawet w wypadku opinii negatywnej, organ koncesyjny czyli Urząd
Wojewódzki nie musi podzielić tego stanowiska.
Droga
albo bocznica
W
chwili obecnej projekt koncesji przedstawiony burmistrzowi został
przez niego zaopiniowany negatywnie. Nie jest bowiem zgodny z
uchwałą Rady Miejskiej z 2002 roku.
-
Zgodnie z uchwałą wydobyte kruszywo powinno być transportowane
albo drogą kolejową, bo plan przewiduje bocznicę kolejową albo
drogami. Ze względu jednak na niewystarczającą nośność
obecnych dróg dojazdowych do tego terenu muszą być uzgodnienia
z zarządcami tych dróg - tłumaczy Marek Paruk. - Nic nam jednak
nie wiadomo, aby były jakiekolwiek uzgodnienia w tym temacie.
Nikt też nie występował o budowę bocznicy kolejowej. Tak więc
nie są rozwiązane sprawy komunikacyjne i nie ma
możliwości wywozu wydobytego kruszywa.
Tego
właśnie najbardziej obawiają się mieszkańcy wsi.
-
Obecna droga asfaltowa na nasze pojazdy wystarcza, ale jak zaczną
tędy jeździć przeładowane ciężarówki to ona od razu się
posypie - mówi Maria Stankiewicz, żona sołtysa Bohonik.
Burmistrz
pod ścianą
Jednak
nie tylko to niepokoi mieszkańców wsi. Mieszkający tam muzułmanie
mają dodatkowy powód do zmartwienia.
-
Do naszego meczetu przyjeżdżają turyści z całej Polski i zza
granicy. Teraz każdy nam mówi, że mamy ładne pagórkowate
tereny. A jak będzie kopalnia to jak to będzie wyglądać?
Przecież to nam zniszczy krajobraz - nie kryje oburzenia Eugenia
Ratkiewicz. - Jak już muszą kopać, to niech kopią z daleka od
głównej drogi i mieszkañ. Tak, żeby nie było ich widać.
Do
Urzędu Miejskiego już wpływają protesty niezadowolonych
mieszkańców. Jednak, zdaniem Marka Paruka nie przyniosą one żadnych
efektów.
-
Jeśli zostanie wydana koncesja, to burmistrz praktycznie nie ma
nic do powiedzenia. W momencie, kiedy zostaną rozwiązane
problemy komunikacji burmistrz będzie musiał wydać pozytywną
opinię - kończy kierownik.
Martyna
Wańczewska
mwanczewska@poranny.pl
|
|
Będzie
wesele |
|
Premiera
odbędzie się 19 czerwca w Janowszczyźnie. Całe widowisko będzie
trwało co najmniej sześć godzin. Organizatorzy spektaklu
”Wesele z lat 30-tych XX wieku na Sokólszczyźnie”
przyznają, że przygotowanie tego przedsięwzięcia wymaga
znacznie więcej zachodu niż prace związane z... prawdziwym ślubem.
Na
pomysł przedstawienia ”Wesela z lat 30-tych na Sokólszczyźnie”
wpadł Jan Ancypo z Janowszczyzny. Pięć lat temu z jego
inicjatywy w tej podsokólskiej wsi powstała Izba Regionalna. Od
tamtego czasu w Janowszczyźnie odbywają cię co roku imprezy, które
mają przypominać dawne życie wsi.
– Organizowaliśmy już kilka projektów. Trzeba w tym
miejscu wymienić chociażby pokaz zatytułowany ”Kraina
mlekiem i miodem płynąca”, czy ”Strojny zaprzęg
konny”. Mieliśmy też tradycyjne wigilie i święta
wielkanocne oraz sobótki, a także majówki. W tym wszystkim
brakowało mi wiejskiego wesela. Postanowiłem zmienić taki stan
rzeczy – powiedział Jan Ancypo.
Od początku wiadomo było, że weselny spektakl zostanie
przygotowany w scenerii lat 30-tych minionego wieku.
– Myślałem, że całe widowisko da się zgrać bardzo
szybko. W połowie ubiegłego roku namówiłem do udziału w tym
przedsięwzięciu znaną sokólską śpiewaczkę, a zarazem
nauczycielkę sztuki Ewę Dębko. Premierę wesela chciałem połączyć
z obchodzonym w sierpniu w Janowszczyźnie odpustem św. Rocha.
Tak się jednak nie stało – poinformował Jan Ancypo.
Pani Ewa, która miała opracować weselny scenariusz, przyznała,
że nie dawała wiary w przygotowanie przedsięwzięcia w tak krótkim
czasie.
– Sprawa rozstrzygnęła się sama. Wyjechałam na koncerty
do Europy Zachodniej, a wesele przełożyliśmy na następny rok
– powiedziała Ewa Dębko.
Pierwsze próby zorganizowano więc późną jesienią. Dwa razy w
tygodniu w sokólskiej kawiarni ”Lira” zaczęli
spotykać się członkowie prowadzonego przez Ewę Dębko kabaretu
”Sami swoi” oraz grupa licealistów z miejscowego LO
im. Mikołaja Kopernika. W próbach uczestniczy około 30 osób.
– Pracy jest całe mnóstwo. Prawdę mówiąc, jeszcze nie
za bardzo mogę to wszystko ogarnąć. Sądzę, że wspaniałość
spektaklu dostrzegę dopiero podczas premiery – stwierdziła
autorka scenariusza.
Stroje dla aktorów są już gotowe. Role państwa młodych oraz
drużby odegrają uczniowie. Artyści kabaretowi zadbają
natomiast o oprawę muzyczną.
– W widowisku nie zabraknie żadnego elementu, który składał
się na dawne wiejskie wesele. Będą oczepiny, darzenie, błogosławieństwo.
Młoda para zawita oczywiście do kościoła. W uczcie weselnej będą
brali udział nie tylko odtwórcy ról, ale także cała widownia,
która w dniu premiery przyjedzie do Janowszczyzny –
powiedział Jan Ancypo.
W scenariuszu umieszczono teksty, jakie udało się zebrać wśród
starszych mieszkańców Sokółki i Janowszczyzny. Nie pominięto
nawet obrzędów związanych z pieczeniem karawaja, czyli ciasta,
którym zastępowano dzisiejsze torty.
– Dopiero teraz widzę, że uruchomiłem potężne przedsięwzięcie.
Tutaj jest znacznie więcej pracy niż przy prawdziwym weselu
– dodał Jan Ancypo.
Projekt ”Wesele na Sokólszczyźnie” finansowany jest
z programu ”Działaj Lokalnie IV” Polsko-Amerykańskiej
Fundacji Wolności, realizowanego przez Akademię Rozwoju
Filantropii w Polsce we współpracy z Sokólskim Funduszem
Lokalnym. Izba Regionalna w Janowszczyźnie, reprezentowana przez
sokólskie stowarzyszenie ”Bądźmy Razem” otrzymała
na ten cel 7200 zł. Widowisko postanowił współfinansować Urząd
Miejski w Sokółce, który przeznaczył na spektakl 1800 zł.
(db)
Gazeta Współczesna, 12 kwiecień 2005
|
|
Rynek w inne miejsce |
|
Trzeci
sokólski kościół zostanie wybudowany na placu przy ulicy
Targowej, gdzie obecnie odbywają się poniedziałkowe jarmarki.
Pod świątynię przeznaczono większą część targowiska.
Ostateczna
decyzja o zlokalizowaniu kościoła powołanej w 2002 roku parafii
pw. Wniebowzięcia NMP w Sokółce należała do członków rady
miejskiej. Na przyszłą inwestycję w projekcie nowego planu
zagospodarowania przestrzennego Sokółki przewidziano fragment
rynku przy ul. Targowej. Targowica, o której mowa, składa się z
dwóch części: mniejszej, przylegającej do ul. Ogrodowej i większej
od strony łąk. Początkowo pod budowę świątyni przeznaczony
był mniejszy plac. Taka wersja obowiązywała w chwili wyłożenia
projektu planu do publicznego wglądu, pod koniec 2004 roku. O
zmianie lokalizacji niektórzy radni dowiedzieli się dopiero dwa
tygodnie temu, przed wspólnym posiedzeniem wszystkich komisji
rady miejskiej. Według nowej wersji, kościół miał zostać
wybudowany na większym placu targowicy.
– Zmianę wprowadziliśmy po tym, jak do urzędu miejskiego
wpłynęły wnioski podpisane przez proboszcza nowej parafii i radę
parafialną – wyjaśnił burmistrz Stanisław Kozłowski.
Dyskusja na temat lokalizacji świątyni podzieliła radnych.
– Ta inwestycja to szczytny cel. Jednak wybudowanie kościoła
na dużej targowicy budzi konflikt. Chodzi mianowicie o to, że
kiedy świątynia zostanie zlokalizowana na większym, a nie na
mniejszym placu, wtedy zaistnieje realna groźba likwidacji rynku
– powiedział radny Maciej Szomko.
Podobne obawy podzielił radny Andrzej Garbuz.
– Ugodził mnie sposób załatwienia tej sprawy. Przez cały
czas burmistrz utrzymywał nas w świadomości, że kościół będzie
na małej targowicy. Ta zmiana oznacza koniec rynku, bo nie ma
szans, żeby kupcy zmieścili się na placu przy ul. Ogrodowej.
Najbardziej zostało ”wprowadzone w maliny” środowisko
wiejskie – stwierdził radny Andrzej Garbuz.
Z kolei radni reprezentujący środowisko wiejskie mieli zupełnie
inne zdanie.
– Cały rynek przy ul. Targowej od dawna jest za ciasny dla
handlujących. Ludzie mieszczą się tam tylko dlatego, że artykuły
rolnicze sprzedawane są o znacznie wcześniejszej porze niż
pozostały towar. Zlokalizowanie kościoła na dużej targowicy
nie oznacza żadnej likwidacji rynku w Sokółce. Będzie to
jedynie przeniesienie bazaru w lepsze miejsce – powiedział
radny Stanisław Mucuś.
Wspomniane miejsce to teren rynku Agrino lub plac przy ul. Łąkowej.
– Widzę potrzebę rychłej budowy kościoła. Ta świątynia
jest bardzo potrzebna – powiedział ks. Adam Baranowski,
proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP.
Radni nie zanegowali lokalizacji świątyni na dużej targowicy,
określonej w projekcie planu. Postanowiono również, że
mniejsza część rynku zostanie przeznaczona na działki
budowlane.
(db)
Gazeta Współczesna, 05 kwiecień 2005
|
|
Dzielić się sukcesem
|
|
–
Zawsze ma czas dla innych, zachęca nas do działania i w każdej
dziedzinie jest super – tak o Rafale Laskowskim, uczniu sokólskiego
LO im. Mikołaja Kopernika mówią jego szkolni koledzy. Kilka dni
temu Rafał otrzymał nagrodę prezesa Business Centre Club.
Licealista
z Sokółki dostał jednorazowe stypendium w wysokości 2 tys. zł.
Zostało ono ufundowane przez Marka Goliszewskiego, prezesa
Business Centre Club w ramach akcji ”Podziel się
sukcesem”.
– Traktuję to raczej jako wyróżnienie, a nie nagrodę.
Należy się ono wszystkim moim kolegom i koleżankom. Otrzymane
pieniądze chciałbym zainwestować w swój zespół rockowy
– powiedział Rafał Laskowski.
Młody człowiek uczy się w II klasie o profilu
matematyczno-informatycznym. Nie należy do prymusów, ale zdobył
ogólne uznanie za własną aktywność.
– Nie tylko prowadzi zespół, ale też projektuje strony
internetowe, udziela się w różnego rodzaju akcjach. Dzięki
niemu szkoła wzbogaciła się o sprzęt do radiowęzła i dwa
komputery. Rafała wszędzie jest pełno – powiedziała jego
koleżanka z klasy Joanna Majchrowska.
Stypendium wręczył Rafałowi prezes Goliszewski, który przy
okazji wizyty w szkole udzielił kilka rad licealistom.
– W dorosłym życiu liczcie wyłącznie na siebie. Jeżeli
sami sobie nie pomożecie, wtedy nie oczekujcie wsparcia ze strony
innych – stwierdził Goliszewski.
Podobne stypendia otrzyma w sumie 40 uczniów z całego kraju.
(db)
Gazeta Współczesna, 04 kwiecień 2005
|
|
|
|
|
|