UWAGA!
Dokumenty prezentowane na stronach Portalu
Miejskiego www.sokolka.pl nie powinny być traktowane jako dokumenty urzędowe.
Dokumenty urzędowe zamieszczane są w Biuletynie
Informacji Publicznej (BIP) oraz dostępne są w formie papierowej w
Urzędzie Miejskim w Sokółce, 16-100 Sokółka, Plac Kościuszki 1.
Książki przegrały z lekami

Piotr
Bujwicki, zastępca burmistrza (z prawej) proponuje, aby księgarnię
przenieść do budynku Sokólskiego Ośrodka Kultury. (Fot. Martyna
Tochwin) |
Sokólski
Dom Książki czeka przeprowadzka. Za kilkanaście tygodni jej miejsce
zajmie apteka. Gdzie sokółczanie będą teraz kupować książki? Tego
jeszcze nie wiadomo.
Księgarnia
do końca maja musi się wyprowadzić z lokalu przy ulicy Białostockiej.
Wtedy mija bowiem jej okres wypowiedzenia. Taki stan rzeczy jest
nieunikniony, bo księgarnia przegrała przetarg na dalszy wynajem lokalu.
Jej miejsce zajmie apteka. To właściciel sieci prywatnych aptek z Białegostoku
dał bowiem najlepszą cenę. Za jeden metr kwadratowy będzie płacił 61
złotych, zamiast 5,90 zł, które dotychczas płacił Dom Książki.
Taka
decyzja spotkała się z dużym sprzeciwem mieszkańców Sokółki. Są
oburzeni faktem, że księgarnia zostanie przeniesiona z ulicy Białostockiej,
na której działała od czterdziestu lat, w inne miejsce.
|
-
Jak można było podjąć taką decyzję? Myśmy wybrali te władze, a
teraz likwidują nam księgarnię - mówi oburzona mieszkanka Sokółki. -
Ta księgarnia była tu od lat i nie wyobrażam sobie, żeby miało jej
nie być w tym miejscu.
Radni zostali pominięci
Suchej nitki na burmistrzu Sokółki nie zostawili także radni. Podczas
środowej sesji ostro go krytykowali za to, że samodzielnie podjął
decyzję o przetargu nieograniczonym. Ich zdaniem, w takim starciu księgarnia
nie miała najmniejszych szans.
- Przy wszelkich przetargach trzeba przewidywać, że jednostki kultury i
oświaty zawsze stoją na pozycji przegranej - podkreślał radny Jan
Ancypo.
Burmistrz Stanisław Małachwiej skutecznie odpierał zarzuty Rady
Miejskiej.
- Nie ma takiego zarządzenia, które by mówiło o tym, że na ten lokal
miał być przetarg ograniczony - mówił. - Poza tym nie powinniśmy
ingerować i sterować rynkiem. To właśnie przetarg pokazał, w jakiej
cenie są u nas wynajmowane lokale.
Radni nie ukrywali także niezadowolenia z faktu, że decyzja o ogłoszeniu
przetargu nie została z nimi skonsultowana.
- O przetargu dowiedzieliśmy się z mediów. A przecież z nami, jako
organem ustawodawczym, powinien był się pan skonsultować - twierdził
radny Stanisław Pałusewicz.
Nie samym chlebem
Na sesji byli obecni także przedstawiciele podlaskiego Domu Książki.
Anna Andrejczuk, prezes zarządu Domu Książki w Białymstoku nie kryła
żalu do władz Sokółki.
- Wydarzyła się rzecz bardzo przykra. Pokazuje ona, że gminie chodzi
tylko o finanse, a nie o dobro mieszkańców - twierdziła Andrejczuk.
Jan Zabłudowski, przewodniczący Rady, także skrytykował burmistrza za
takie podejście do sprawy księgarni.
- W niektórych gminach sprawy kultury i oświaty są priorytetowe i
trzeba przyznać, że nie zawsze pieniądze są najważniejsze - mówił
Zabłudowski.
- Nie samym chlebem człowiek żyje - dodał radny Witold Budrowski.
Trzeba
unieważnić przetarg
Szefowa Domu Książki zaproponowała unieważnienie przetargu. Jej pomysł
poparło kilku radnych.
- Jeżeli jest możliwość jego unieważnienia, powinniśmy z tego
skorzystać. Najważniejszy bowiem wcale nie jest interes gminy, ale
ludzie. A mieszkańcy są niezadowoleni i nie mogą się z tym pogodzić -
przekonywał radny Łukasz Moździerski.
Zapał radnych szybko ugasiła jednak Danuta Kowalczyk, radca prawny Urzędu
Miejskiego.
- Umowa nie została jeszcze podpisana, ale ten, kto wygrywa przetarg ma
roszczenia wobec gminy. Jeśli więc nie zawrzemy umowy, musimy się liczyć
z roszczeniem finansowym - wyjaśniła.
Z takimi propozycjami nie zgodził się radny Antoni Cydzik. Według
niego, gmina musi dbać o swoje interesy. Przyznał jednak, że sprawę
księgarni można było rozwiązać inaczej.
- Dlaczego księgarnia miałaby dopłacać do księgarni? Zostawiając ją
w tym miejscu, w którym jest tracimy rocznie 100 tysięcy złotych. Może
można było zrobić to wszystko inaczej, ale jest już na to za późno -
stwierdził.
Księgarnia w domu kultury
Gmina zobowiązała się wobec Domu Książki, że pomoże w
poszukiwaniach nowego lokalu dla księgarni. Padło nawet kilka
propozycji, między innymi w kamienicy na ulicy Piłsudskiego 1. Jak
twierdzi jednak Anna Andrejczuk, wszystkie te lokale są nieodpowiednie
dla księgarni.
- W Sokółce nie ma takiego lokalu, który mógłby nam zastąpić
obecny. Są albo na piętrach, albo nie mają witryn, które są obowiązkowe
w księgarni - przekonuje Andrejczuk.
Wśród najbardziej prawdopodobnych lokalizacji Domu Książki jest lokal
w budynku Sokólskiego Ośrodka Kultury (wejście od ulicy Pisłudskiego).
Nic jednak nie jest jeszcze pewne. Pewne jest natomiast to, że księgarnia
za metr może zapłacić maksymalnie 20- 25 złotych.
Jak mówi szefowa Domu Książki, nowy lokal sokólskiej księgarni nie może
być mniejszy niż 90 metrów kwadratowych. Lokal w SOK spełnia ten wymóg.
KOMENTARZ
Martyna Tochwin: Edukacja
przegrała ze zdrowiem, książki przegrały z lekarstwami. Stało
się. Mleko zostało rozlane. I nie ma co z tego powodu rwać włosów
z głowy. Zamiast szukać tylko minusów zaistniałej sytuacji, może
warto pomyśleć o tym, co wszyscy zyskamy. Najważniejsze wydają
się być pieniądze. Wszyscy chcemy mieszkać w ładnym, zadbanym,
estetycznie wyglądającym miasteczku. Ale na to potrzeba kasy. I
nie ma co marzyć, że cudowny worek z pieniędzmi, zwany Unią
Europejską, rozerwie się nagle nad Sokółką.
To dobrze, że gmina zamiast
liczyć na wirtualne pieniądze, szuka ich na własnym podwórku. Może
sposób, w jaki to robi, jest nie do końca poprawny, ale lepiej coś
robić, niż dalej tkwić w tym marazmie. Niestety, wypada tylko
powtórzyć za jednym z naszych samorządowców, że to, co teraz
dzieje się w mieście, to nic innego, jak terapia wstrząsowa po 12
latach nicnierobienia. |

|
Martyna
Tochwin, 29 kwietnia 2007 r.

Prawo rynku
Obawy
sokółczan, że ich miasto zostanie bez księgarni, okazały się
przedwczesne. Sprzedażą książek chciała zająć się nawet gmina. Nie
będzie to jednak konieczne. Awantura o jedyną w Sokółce księgarnię
rozpętała się po tym, jak Dom Książki przegrał tydzień temu
przetarg na wynajem lokalu przy ul. Białostockiej. Księgarnia korzystała
z tego pomieszczenia od 40 lat. Przetarg wygrał właściciel sieci
prywatnych aptek z Białegostoku.
Książki
przegrały pojedynek
- Nie mieliśmy szans w pojedynku z apteką. Wiedzieliśmy, że przegramy.
Jesteśmy w stanie zaoferować do 25 zł netto za mkw. lokalu
(pomieszczenie przy ul. Białostockiej ma 182 mkw.), a właściciel aptek
podbił cenę do 61 zł (dotychczas było 5,96 zł). Wydarzyła się rzecz
bardzo przykra, bo oto księgarnia, która wrosła w krajobraz Sokółki,
może z niego zniknąć - powiedziała Anna Andrejczuk, prezes Zarządu
Domu Książki z Białegostoku.
Za decyzję o wystawieniu lokalu przy ul. Białostockiej na przetarg
nieograniczony oberwało się władzom Sokółki. Na środowej sesji rady
miejskiej niektórzy radni nie szczędzili słów krytyki pod adresem
burmistrza.
- W naszym mieście powstanie 10. apteka, a likwidujemy jedyną
księgarnię - podkreślił radny Stanisław Kozłowski.
- Gmina nie powinna nastawiać się tylko na zyski. Ludzie mają słuszny
żal do sokólskich władz - powiedział radny Łukasz Moździerski.
Znaleźli
nowe miejsce
- Bierzemy pod uwagę taką możliwość, że prowadzeniem księgarni
zajmie się gmina - poinformował zaraz po sesji Piotr Bujwicki, z-ca
burmistrza Sokółki. Podobną alternatywę brano pod uwagę do wczoraj.
Wiadomo już, że gmina zaproponowała Domowi Książki wynajęcie części
lokalu Ośrodka Kultury (tam, gdzie kiedyś mieścił się sklep "Contractus”).
- Rozmowy zostaną sfinalizowane 7 maja. Księgarnia zostaje! - zapewnił
Piotr Bujwicki.
Dorota
Biziuk, 27 kwietnia 2007 r.

Projekty upiększenia i modernizacji
miasta



Kliknij
na zdjęciach aby powiększyć
|
Rok
2007 w Sokółce będzie początkiem dużych zmian w wyglądzie
naszego miasta. Pierwsze widoczne zmiany dotyczyć będą
zmodernizowanej zieleni w centrum Sokółki. Jeszcze w tym roku
planowanie jest przeprowadzenie inwestycji modernizacji otoczenia
budynku Urzędu Miejskiego oraz gruntownej przebudowy cypla zieleni
miedzy ulicą Białostocką a 1-go Maja (przy Urzędzie Skarbowym).
Modernizacja
przy Urzędzie Miejskim uporządkuje zieleń wokół budynku,
zlikwidowane zostanie ogrodzenie, zainstalowane stylizowane
oświetlenie oraz powiększony i wyłożony nową kostką parking za budynkiem (patrz zdjęcia obok).
Przebudowa
cypla zieleni miedzy ulicami Białostocką a 1-go Maja gruntownie
odmieni wizerunek miasta nie tylko mieszkańcom Sokółki, ale również
wszystkim przejeżdżającym przez nasze miasto. Wyłożona zostanie
nowa kostka, posadzone nowe drzewka z gatunku "tuja",
ustawione klomby z kwiatami, zainstalowane zostanie stylizowane oświetlenie
i ustawione ławki wokół stojącego tam pomnika (patrz ostatnie
zdjęcie obok).
Również
w tym roku doczekamy się zmiany wyglądu "placyku" przed
Sokólskim Ośrodkiem Kultury. Zlikwidowane zostaną podwyższone
konstrukcje betonowe a cały plac zrównany zostanie z poziomem
chodnika. Poprawi to wygląd miejsca oraz ułatwi przeprowadzanie
tam wielu imprez o charakterze wystawowym.
Historyczny
budynek Muzeum Ziemi Sokólskiej już w maju zostanie poddany podświetleniu.
Będzie to początek iluminacji świetlnej zaplanowanej dla centrum
miasta. Następne w kolejce czekają Urząd Miejski, cerkiew prawosławna,
kościół i najstarsze kamienice (obok kina Sokół).
Najważniejszą
zmianą jaka planowana jest w niedalekiej przyszłości jest
rewitalizacja Placu (Rynku) Miejskiego. Wykonaniem
Rynku Gmina Sokółka chciałaby uczcić i upamiętnić
rocznicę 400-lecia nadania miastu praw miejskich, która to rocznica
przypada w 2009 roku. Prace byłyby wykonane zgodnie z założeniami
miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
(ron)
Wydział PP UM w Sokółce, 26 kwietnia 2007

|

|
Motocykle dają wolność
O miłości do dwóch kółek z
Wojciechem Haponik, motocyklistą z Sokółki rozmawia Martyna Tochwin.
Kurier Sokólski: Pamiętaksz swój
pierwszy motocykl?
Wojciech Haponik, motocyklista z Sokółki:
Swój pierwszy motocykl
dostałem w prezencie, kiedy miałem 13 lat. To był motorower Ogar. Od
tego czasu miałem już kilka innych motocykli. Dzisiaj jeżdżę Hondą
Pan European ST 1100. Kupiłem go we wrześniu ubiegłego roku.
|
Co cię najbardziej pociąga w
motocyklach?
- Tak naprawdę, to nie wiem. Chyba wolność, tak jak każdy mówi.
Często jeździsz?
- Dla mnie motocykl służy przede wszystkim do zwiedzenia, poznawania.
Bardzo lubię podróżować.
A dokąd już jeździłeś?
- Chyba raczej gdzie nie jeździłem (śmiech). Zwiedziłem na motocyklu
prawie całą Polskę. Nie byłem tylko w północno-zachodniej części
kraju. Objechałem Trójmiasto, Hel, Warszawę, Częstochowę, Kraków,
Zakopane, Rzeszów, Szklarską Porębę, Karpacz, Słowację, Chorwację.
To by było tyle z grubsza
O motocyklistach się mówi, że to dawcy nerek. Jak to skomentujesz?
- Jestem najlepszym zaprzeczeniem tej teorii. Jak dotąd nikt nie
skorzystał z moich organów (śmiech).
A czy jazda motocyklem jest bardziej niebezpieczna niż samochodem?
- Uważam, że jest to takie samo ryzyko. Oczywiście, jeśli się jeździ
z głową, a nie szpanuje prędkością...
A ty boisz się jeździć?
- Oczywiście, że się boję. Za każdym razem, jak wyjeżdżam jest we
mnie lęk, że mogę nie wrócić do domu.
To musi być niezła adrenalina?
- Nie, to raczej przygoda.
Czy motocykle to drogie hobby?
- Raczej nie. Tylko paliwo kosztuje, jak się dużo jeździ. A dobry
motocykl kosztuje mniej więcej tyle, co samochód.
Motocykliści są teraz na topie. Zgadzasz się z tym?
- Wszyscy mówią, że teraz motocykle są modne. Ale ja tego nie wiem, bo
od zawsze interesowałem się motocyklami.
Do motocylistów przyglnęło wiele stereotypów, na przykład, że
chodzą w skórach. Są prawdziwe?
- Jest wiele takich stereotypów. Według nich motocyklista to skóra, długie
włosy i łańcuchy. To było modne kiedyś, teraz już nie. Teraz skóra
wcale nie jest odzwierciedleniem motocyklisty, ale ja nie zawsze w niej jeżdżę.
Ważniejsze jest, żeby spodnie były wygodne, wiatro- i deszczoodporne.
Wczoraj razem z innymi motocyklistami z Sokółki rozpoczęliście
sezon motocyklowy. Tworzycie dużą grupę?
- Nie jesteśmy nigdzie zrzeszeni. Po prostu jesteśmy, czasami razem,
czasami oddzielnie. W sumie jest nas około 30 motocyklistów.
Spotkanie motocyklistów rozpoczyna jazdę?
- Nie, to jest taka nasza impreza, żeby się spotkać, porozmawiać.
Rozpoczęcie sezonu raczej trzeba traktować w cudzysłowiu. Ja sam już w
tym roku zrobiłem 1500 kilometrów.
Czy jeździsz też na większe imprezy motocyklistów w kraju?
- Ja już od trzech lat nie jeżdżę na takie złoty. Wcześniej owszem,
ale już chyba z tego wyrosłem. Teraz wolę za te pieniądze, które tam
bym wydał, coś zobaczyć, zwiedzić.
Czego można życzyć motocyklistom na progu nowego sezonu?
- Tylu powrotów, ile wyjazdów.
Tego więc życzę wszystkim sokólskim motocyklistom i dziękuję za
rozmowę.
Martyna
Tochwin, 23 kwietnia 2007 r.

Artystę trzeba wydobyć

O
tym, że osoby niepełnosprawne to często naprawdę artyści świadczą
choćby ich prace, które można było oglądać w holu sokólskiego
Ośrodka |
O
tym, jak ważna jest twórczość w życiu niepełnosprawnych dzieci
i młodzieży dyskutowali uczestnicy konferencji zorganizowanej w
Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Sokółce.
Konferencja po tytułem: "O wyzwalaniu radości,
niepowtarzalnym dziele, tworzeniu i potrzebie osiągania sukcesu
przez osoby niepełnosprawne intelektualnie” to pierwsze tak
duże spotkanie naukowe. Zorganizowały ją: Specjalny Ośrodek
Szkolno-Wychowawczy w Sokółce, Podlaski Krąg Korczakowski oraz
Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w
Warszawie.
-
Udało nam się zaprosić wspaniałych gości. Jest z nami między
innymi pan profesor Adam Frączek, rektor Akademii Pedagogiki
Specjalnej oraz pani profesor Jadwiga Bińczycka, przewodnicząca
Polskiego Stowarzyszenia Korczakowskiego. |
Po raz kolejny gościmy też zaprzyjaźnioną
z nami pisarkę i poetkę panią Irenę Conti di Mauro - wymienia Marta
Tolko-Kuziuta, dyrektor SOSW w Sokółce.
Twórcy czy odtwórcy?
O tym, jak ważna jest twórczość w życiu dzieci i młodzieży sprawnej
inaczej przekonali się uczestnicy konferencji. Wśród zaproszonych gości
byli dyrektorzy, nauczyciele, pedagodzy i urzędnicy, którzy na co dzień
mają kontakt z osobami niepełnosprawnymi.
- Dzięki szeroko rozumianej twórczości osoby niepełnosprawne mogą
poznać i odkryć w sobie coś nowego - mówi Maria Lila Andrzejewska,
dyrektor Zespołu Szkół Integracyjnych w Sokółce. - Dla nich twórczość
jest formą komunikacji z otoczeniem, a także sposobem wyrażania swoich
uczuć.
Jak mówi Marta Tolko-Kuziuta, wiele osób zarzuca osobom niepełnosprawnym
odtwórcze naśladowanie prac innych twórców.
- Są osoby, które tak twierdzą. Ale tak naprawdę każda forma
artystyczna, w której realizują się osoby niepełnosprawne nosi w sobie
pierwiastek twórczości - zapewnia. - Dla tych osób rzeczy, które
osobom sprawnym wydają się zupełnie proste, często urastają do rangi
twórczej pracy.
Talent trzeba obudzić
Każda forma pracy twórczej z osobą niepełnosprawną ma sens. Dobrze
wie o tym dyrektorka ośrodka.
- Twórczość daje tym ludziom radość i poczucie wartości. Czują się
wtedy tak samo ważni, jak osoby sprawne - twierdzi Marta Tolko-Kuziuta.
Także Maria Lila Andrzejewska uważa, że kopiowana twórczość innych
artystów wciąż pozostaje twórczością, choć w innym tego słowa
znaczeniu.
- Oczywiście, że to nie muszą być dzieła sztuki. Osoby niepełnosprawne
częściej bowiem odtwarzają niż same tworzą. Ale nawet zajęcia
polegające na odtwarzaniu wciąż są formą twórczości - podkreśla
Andrzejewska.
Dyrektorka SOSW tłumaczy, że twórczość spełnia w życiu i rozwoju
niepełnosprawnych bardzo ważną rolę. Jaką? W pewnym sensie
rekompensuje im ich upośledzenie.
- Osobowości osób niepełnosprawnych budujemy właśnie na twórczości,
na ich własnych talentach. Wychodzimy z założenia, że każdy ma jakiś
talent. Potrzebny jest tylko sprawny, twórczy nauczyciel, który potrafi
te pokłady twórczości obudzić - podkreśla Marta Tolko-Kuziuta.
Radość z twórczości
W Specjalnym Ośrodku Szkolno- Wychowawczym w Sokółce uczy się
osiemdziesiąt osób niepełnosprawnych. Efekty ich twórczej pracy można
było podziwiać na wystawie ustawionej w holu Ośrodka. Serwetki,
obrazki, kartki świąteczne, drewniane kukły - to wszystko dzieło
wychowanków Ośrodka.
- Wszystkie działania, dzięki którym osoby niepełnosprawne poczują się
szczęśliwe, są warte podjęcia - mówi Maria Lila Andrzejewska.
Martyna
Tochwin, 23 kwietnia 2007 r.

Nowy makijaż carskiej budowli
Wśród jedenastu dworców PKP, które
w tym roku zostaną wyremontowane w województwie podlaskim, jest stacja w
Sokółce.
Modernizacja sokólskiego dworca PKP
rozpocznie się na przełomie sierpnia i września br. Wiadomo, że prace
remontowe potrwają miesiąc.
Sokółka dostała najwięcej
- Na renowację 11 podlaskich dworców przeznaczyliśmy w sumie 200 tys. zł.
Najwięcej środków pochłonie remont stacji w Sokółce, który będzie
kosztował 120 tys. zł - poinformował Andrzej Dudziński, naczelnik
Wydziału Zarządzania Mieniem PKP S.A. Oddziału Gospodarowania
Nieruchomościami w Warszawie.
Prace na sokólskim dworcu polegać będą na odnowieniu elewacji budynku,
wyremontowaniu klatek schodowych, odmalowaniu poczekalni oraz wymianie
drzwi.
- Zdajemy sobie sprawę, że pochodzący jeszcze z czasów carskich
zabytkowy dworzec w Sokółce wymaga generalnego remontu, a zaplanowane w
najbliższym czasie prace modernizacyjne są jedynie częścią tego, co
faktycznie należy zrobić. Przeszkodą jest oczywiście brak odpowiednich
funduszy. Musimy jednak zadowolić się tym, czym dysponujemy.
Przynajmniej na razie - powiedział naczelnik Andrzej Dudziński.
Pasażerowie nie ucierpią
Mniej kosztowne remonty PKP S.A. zamierza przeprowadzić m.in. na stacjach
w Kuźnicy (polegać będzie na wymianie drzwi oraz budowie toalety dla osób
niepełnosprawnych), Czyżewie, Gliniszczu, Szepietowie, Śniadowie,
Uhowie, Zdrodach Nowych i Wasilkowie.
- W związku z pracami modernizacyjnymi nie planujemy żadnych przerw w
ruchu kolejowym. Remonty nie wpłyną również na pogorszenie jakości
obsługi pasażerów. Bardziej uciążliwe roboty budowlane wykonywane będą
w godzinach, kiedy dworce są zamknięte - dodał Andrzej Dudziński.
Dorota
Biziuk, 23 kwietnia 2007 r.

Na Unię nie ma co narzekać
Rolnicy
już po raz trzeci mogą składać wnioski o dopłaty bezpośrednie. Dzięki
unijnym pieniądzom, które wpłynęły na ich konta ulepszają swoje
gospodarstwa i podnoszą... standard życia.
Pierwsze pieniądze z tytułu dopłat bezpośrednich
rolnicy otrzymali dwa lata temu. Wtedy jeszcze część z nich mocno wątpiła
w dobrodziejstwo Unii Europejskiej, która miała za darmo rozdawać
rolnikom pieniądze. Dziś wszyscy już twierdzą, że te dopłaty są
bardzo potrzebne, a Unia nie jest taka straszna, jak się początkowo
wydawało.
- To dobrze, że jest Unia i są dopłaty. Dzięki nim możemy jakoś
gospodarzyć - zapewnia Wanda Woroniecka z Bogusz. - Bez tego na pewno było
nam trudniej.
Pani Wanda razem z mężem Tadeuszem wspólnie prowadzi gospodarstwo. I
choć to ich córka jest właścicielką ziemi, oni wciąż pomagają jej
w jego utrzymaniu.
- Na gospodarce jest tyle pracy, że trzeba pomagać i jakoś wspólnie
uprawiać tę ziemię - podkreśla Wanda Woroniecka.
Kazimierz Sawicki też mieszka w Bohuszach i podobnie jak Woronieccy,
przepisał już ziemię na syna. Wciąż jednak sprawy rolne są mu
bliskie, bo też pomaga w gospodarzeniu. I choć narzeka na ciężkie
czasy, z dopłat unijnych jest zadowolony.
- Bardzo się te pieniądze przydają. Syn ma 50 hektarów ziemi, więc
kwota dopłaty jest spora. Ale trzeba mieć na uwadze, że utrzymanie
takiego gospodarstwa też dużo kosztuje - zaznacza pan Kazimierz.
Na nawozy i remonty
Na co rolnicy przeznaczają pieniądze, które dostają z tytułu dopłat?
Teoretycznie powinni inwestować w gospodarstwo i je unowocześniać. Ale
z tym bywa różnie. Część rolników, tak jak pan Kazimierz, rzeczywiście
przeznacza je na gospodarstwo.
- Kupiliśmy z synem ciągnik za 120 tysięcy, przyczepkę i jeszcze kilka
innych urządzeń. W sumie wydaliśmy na to około 200 tysięcy złotych -
wylicza Sawicki.
- Wydajemy na nawozy, środki ochrony roślin. Głównie na gospodarstwo -
dodaje Woroniecki.
Są jednak rolnicy, którzy zamiast unijne pieniądze przeznaczać na
rolnictwo, wydają je na siebie. Wymieniają samochody na nowsze roczniki,
remontują domy lub po prostu dokładają do codziennych wydatków. Tacy
rolnicy nie chcą jednak o tym mówić. Tłumaczą, że się wstydzą.
- Gospodarzyć można jakoś i bez unijnych pieniędzy. A bez łazienki
trudno żyć - mówi jeden z rolników z gminy Sokółka. - Wielu jest
takich, co za dopłaty robią remonty w domu, bo z tego, co sprzedadzą z
gospodarki, nie stać ich na luksusy.
Jedna
ręka daje, druga zabiera
Pomimo takiej pomocy, rolnicy narzekają na Unię. Mówią, że to co jedną
ręką daje, drugą zabiera. Jak to możliwe? Niekończące się podwyżki
ropy czy nawozów nie pozwalają gospodarzom zbytnio się wzbogacić.
- Jak to się dzieje, że akurat wtedy, gdy przychodzi czas pracy w polu,
rośnie cena ropy albo nawozów:? - zastanawia się Kazimierz Sawicki. - Z
jednej strony Unia nam pomaga, ale z drugiej tych pieniędzy wcale nam nie
przybywa, bo wszystko drożeje. A kupować trzeba, bo bez tego nie da się
gospodarzyć.
Wanda i Tadeusz Woronieccy też nie kryją swojej frustracji.
- Jak był urodzaj na pszenżyto, to cena była niska. A jak była susza,
która drastycznie obniżyła plony, to cena poszła w górę. Można byłoby
sprzedać, ale nie ma czego - denerwuje się pan Tadeusz.
Trzeba składać
W tym roku rolnicy mogą już po raz czwarty ubiegać się o dopłaty
bezpośrednie. Zostały im na to jeszcze trzy tygodnie. Na złożenie
wniosków mają bowiem czas do 15 maja.
Rolnicy, którzy po raz pierwszy będą ubiegać się o przyznanie płatności,
formularze wniosków mogą pobrać w biurze powiatowym Agencji
Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Sokółce. Formularze są dostępne
również na stronie internetowej www.arimr.gov.pl.
Z kolei rolnicy, którzy ubiegali się o przyznanie płatności bezpośrednich
w roku 2006, otrzymają z ARiMR częściowo wypełniony formularz wniosku
oraz materiał graficzny z załączoną instrukcją ich wypełnienia.
Martyna
Tochwin, 23 kwietnia 2007 r.

PIT-y bez tajemnic

Leonarda
Kraśnicka szukała pomocy przy odliczeniu VAT na budownictwo.
Wszystko wyjaśniła jej Krystyna Sokołowska (z prawej) z Urzędu
Skarbowego |
Ponad
sto osób odwiedziło w sobotę sokólski Urząd Skarbowy. Oprócz
rozliczeń PIT, najwięcej pytań dotyczyło zwrotu VAT na
budownictwo.
Już
po raz trzeci Urzędy Skarbowe otworzyły swoje drzwi dla podatników
w sobotę. Także sokólski urząd miał tego dnia pełne ręce
roboty. Chętnych, którzy tego dnia postanowili zajrzeć do Urzędu
Skarbowego nie brakowało.
- Odwiedziło nas ponad sto osób. Może to nie jest bardzo dużo,
ale każdy kto do nas przyszedł uzyskał fachową pomoc i poradę.
Mogliśmy każdemu poświęcić czas właśnie dlatego, że nie było
strasznego tłoku - mówi Krystyna Sokołowska, kierownik referatu
podatku dochodowego od osób fizycznych i prawnych Urzędu
Skarbowego w Sokółce.
Osoby,
które w sobotę odwiedziły Urząd Skarbowy, przede wszystkim składały
zeznania podatkowe za 2006 rok. Tego dnia zlożono aż czterdzieści
pięć PIT - ów. |
- Była nawet pani z Krynek, która przyjechała specjalnie z wypełnionym
już PIT - em, aby sprawdzić jej zeznanie. Chciała się bowiem nauczyć
na przyszłość poprawnie wypełniać PIT - tłumaczy Krystyna Sokołowska.
Kłopotliwy VAT
Większość osób, które przyszły do urzędu miały inny problem.
Chodziło o VAT w budownictwie. Wciąż bowiem wiele ludzi ma problem z
odliczeniem wydatków poniesionych na budowę czy remont domu i
mieszkania. Tak jak Leonarda Kraśnicka z Sokółki.
- Ocieplałam swój dom. W sumie wydałam na to ponad 5 tysięcy złotych.
Przyszłam, żeby ktoś mi pomógł przy rozliczaniu, bo sama się w tym
wszystkim gubię - mówi pani Leonarda.
Krystyna Sokołowska podkreśla, że sporo ludzi wciąż nie orientuje się
jak odliczyć VAT na budownictwo. Zdarzają się nawet osoby, które chcą
odliczać wydatki na remonty w zeznaniu PIT, tak jak to było jeszcze
kilka lat temu.
- Odwiedziła nas pani, która miała zamiar właśnie odliczyć VAT w
formularzu PIT. Dzięki temu, że przyszła do nas w sobotę uniknęła,
poważnego błędu - przyznajeKrystyna Sokołowska.
- Teraz wydatki na budownictwo trzeba odliczać inaczej niż to było wcześniej.
Kiedyś było łatwiej, teraz sam tego nie potrafię i dlatego przyszedłem
tutaj, żeby uzyskać jakąś pomoc - tłumaczy Mirosław Stankiewicz.
Zagranicę też trzeba rozliczyć
PIT i VAT to jednak nie jedyne problemy, z którymi przychodzili petenci.
Watpliwości wzbudzają także dochody zagraniczne. Ludzie nie wiedzą jak
mają się rozliczać z pieniędzy zarobionych za granicą.
- Dochody zagraniczne są w ogóle dość trudnym zagadnieniem. Nawet
biura rachunkowe niechętnie się tego podejmują, bo trzeba znać dokładny
czas ich uzyskania i inne szczegółowe informacje- wyjaśnia Krystyna
Sokołowska.
Ankieta dla podatników
Wszyscy, którzy przyszli w sobotę do Urzędu Skarbowego nie żałowali
swojej decyzji. Nikt nie odszedł z kwitkiem, każdy uzyskał potrzebne
informacje.
- Ja pracuję i nie mam jak w tygodniu przyjechać, żeby załatwić swoje
sprawy. A w sobotę mam czas - mówi pani Janina z jednej z podsokólskich
wsi. - To bardzo dobrze, że jest taki dzień otwarty.
Także Krystyna Sokołowska podkreśla, że ludzie byli zadowoleni z
takiej możliwości.
- W rozmowach ludzie chwalili sobie taki dzień. Mówili, że to dobry
pomysł, bo w tygodniu pracują, a tak mogli rozliczyć sie z fiskusem bez
konieczności zwalniania się z pracy - zapewnia Sokołowska.
Wszyscy odwiedzający w sobotę Urząd Skarbowy byli proszeni o wypełnienie
specjalnej ankiety. Odpowiadali w niej między innymi na pytania, skąd
wiedzą o dniu otwartym, czy odpowiada im termin i co ewentualnie
chcieliby zmienić.
Martyna
Tochwin, 16 kwietnia 2007 r.

Stres mają już za sobą

Paula
Rudź i Kasia Sienkiewicz (z lewej) nie pisały sprawdzianu. Były z
niego zwolnione, bo są lauretkami konkursu polonistyczego. (Fot.
Martyna Tochwin) |
Łatwiejszy niż próbny -
tak sokólscy szóstoklasiści oceniali sprawdzian tuż po jego
napisaniu. I choć nie decyduje on o przyszłości uczniów, stres
dawał im się we znaki. Sprawdzian na
zakończenie szkoły podstawowej, to pierwszy poważny egzamin, z którym
mierzą się uczniowie. I choć tego sprawdzianu teoretycznie nie można
nie zdać, to uczestnictwo w nim jest jednym z warunków ukończenia
szkoły.
Egzamin jest punktowany, ale
jego wyniki nie decydują o dalszym kształceniu uczniów. Jest on
tylko informacją dla rodziców i nauczycieli o umiejętnościach
ucznia. Jakich? Test pokazuje, czy uczeń ma umiejętność uczenia
się, jak czyta, pisze, rozumuje, jak korzysta z informacji i jak w
praktyce wykorzystuje szkolną wiedzę. |
Problemy
z matematyką
W powiecie sokólskim do sprawdzianu przystąpiło kilkuset szóstoklasistów.
Po wyjściu z sali egzaminacyjnej, praktycznie wszyscy podkreślali, że
sprawdzian wcale nie był trudny.
- Napisałam wszystko. Co prawda zajęło mi to pełną godzinę, ale ze
wszystkim zdążyłam - zapewnia Marta Żdanuk ze Szkoły Podstawowej w
Nierośnie.
- Ten sprawdzian wcale nie był taki trudny. Na próbnym były trudniejsze
pytania - dodaje Marek Bazyluk z sokólskiej “Jedynki”.
Test sprawdzał wiedzę uczniów ze wszystkich przedmiotów. Przyszli
gimnazjaliści musieli się wykazać znajomością historii, biologii, języka
polskiego i matematyki. I to właśnie ten ostatni przedmiot sprawił zdającym
najwięcej kłopotów.
- Było takie jedno trudne zadanie z matematyki - mówi Paweł Grasewicz z
SP nr 1 w Sokółce. - Były puszki farby i trzeba było wyliczyć ile będą
kosztować. Miałem z tym duży problem, ale w końcu udało mi się to
policzyć.
Nerwów
nie brakowało
Nie wszyscy szóstoklasiści musieli jednak pisać sprawdzian. Z tego
obowiązku byli zwolnieni uczniowie, którzy mają tytuł laureata w
konkursach przedmiotowych. W sokólskiej “Jedynce” było aż
czterech takich uczniów. Wśród nich Paula Rudź i Kasia Sienkiewicz.
Obie są lauretkami konkursu polonistycznego.
- Jesteśmy zwolnione z egzaminu, chociaż mogłyśmy go pisać, gdybyśmy
tego chciały - mówią obie dziewczyny. - Ale po co nam dodatkowy stres?
A o tym, że taki sprawdzian, to dla szóstoklasistów duży stres, nie
trzeba nikogo przekonywać. Wychodząc z sali egzaminacyjnej uczniowie
nerwowo wycierali spocone ręce.
- Bardzo bolał mnie dziś rano brzuch - mówi jedna z uczennic sokólskiej
podstawówki. - I muszę przyznać, że się mocno denerwowałam, bardziej
niż przed próbnym.
Wyniki
w czerwcu
Z testu maksymalnie można uzyskać 40 punktów. I chociaż wśród sokólskich
szóstoklasistów nie widać ostrej rywalizacji o punkty, w dużych
miastach wygląda to zupełnie inaczej. Powód, to walka o miejsca w
najlepszych gimnazjach.
- W Sokółce wynik testu nie ma wiekszego znaczenia, bo tutaj są tylko
trzy gimnazja, które generalnie przyjmują wszystkich chętnych - podkreśla
Paula Rudź. - Ale w większych miastach, aby dostać się do wymarzonego
gimnazjum, trzeba przejść próg, który wynosi nawet 38 punktow na 40 możliwych
ze sprawdzianu. Tam naprawdę jest wysoki poziom i dobrze napisany test
jest przepustką do dobrej szkoły.
Sprawdzian na zakończenie szkoły podstawowej, to pierwszy poważny
egzamin uczniów. Przed nimi jeszcze egzamin gimnazjalny oraz najważniejszy
- egzamin dojrzałości. Wyniki sprawdzianu szóstoklasiści poznają 22
czerwca.
Martyna
Tochwin, 15 kwietnia 2007 r.

Przedszkola czekają
Dziesięć dni mają rodzice, by
zapisać swoją pociechę do wybranego przedszkola. Tegoroczna rekrutacja
do sokólskich placówek trwa tylko do 20 kwietnia.
O tym, że warto posłać dziecko do
przedszkola nie trzeba już chyba nikogo przekonywać. Wiadomo bowiem, że
pobyt dziecka w grupie z równieśnikowi sprzyja jego wszechstronnemu
rozwojowi. Dziecko, które swoją edukację rozpoczyna od przedszkola ma
łatwiejszy start w szkole podstawowej. Nie ma problemów z nawiązywaniem
kontaktów, ma lepiej rozwinięte zdolności manualne, a co najważniejsze
rozpoczynając naukę w pierwszej klasie ma już pewną wiedzę.
Rodzice, którzy posyłają swoje dzieci do przedszkoli, zapewniają, że
warto.
- Dziecko ciągle się czegoś uczy. Zawsze przychodzi do domu z nową
piosenką czy wierszykiem - mówi pani Anna, mama 4-letniego Pawełka. -
Gdyby mój synek siedział w domu, to trudno byłoby mu się czegokolwiek
nauczyć. A tu oprócz tego, że się świetnie bawi i łapie kontakt z rówieśnikami,
zawsze się czegoś nauczy.
Popularne pięć godzin
W Sokółce jest pięć przedszkoli samorządowych. Wszystkie placówki
dysponują dużymi, przestronnymi pomieszczeniami do pracy z dziećmi.
Zapisywać się do nich mogą maluchy w wieku od 2 do 6 lat. Wyjątkiem
jest Przedszkole nr 5, które nie przyjmuje sześciolatków. Zamiast do
"piątki” rodzice mogą zapisywać swoje dzieci do dwóch klas
zerowych, które od września ruszą w szkole podstawowej nr 1.
W każdym przedszkolu można wybrać godziny, w których dziecko ma
przebywać w placówce. W zależności od potrzeb rodziców dzieci mogą
spędzać w przedszkolu pięć godzin lub cały dzień. Coraz częściej
rodzice wybierają pobyt pięciogodzinny. I to nie zawsze ze względu na
pracę zawodową.
- Rodzice dobrze zdają sobie sprawę z tego, że przedszkole pozytywnie
wpływa na rozwój dziecka. Więc nawet jeśli na przykład mama nie
pracuje i teoretycznie mogłaby sama zajmować się dzieckiem, woli nawet
na te kilka godzin przyprowadzić je do przedszkola - tłumaczy Janina
Olechno, dyrektorka przedszkola nr 3. - Wiadomo bowiem, że nawet
najbardziej kochająca mama czy babcia nie zastąpi kontatu z rówieśnikami.
- Mam wolnych kilka godzin i mogę w tym czasie zrobić spokojnie zakupy
czy załatwić coś w urzędach. Korzystam na tym i ja i moje dziecko -
zapewnia Aneta Filinowicz, młoda mama.
Dodatki kosztują
Przedszkole to nie tylko miejsce, gdzie dziecko spędza mile czas.
Zapobiegliwi rodzice mogą swoim pociechom urozmaicić spędzane tam
godziny, fundując im płatne zajęcia z języka angielskiego, rytmiki czy
gimnastyki korekcyjnej.
- Jeżeli są chętni, organizujemy takie zajęcia. Ich ceny są zróżnicowane.
Na przykład angielski kosztuje 10 złotych, a zajęcia z rytmiki 16 złotych
- mówi Janina Olechno.
Przedszkola organizują także różnego rodzaju wyjazdy, na przykład do
muzeum czy zakładów pracy. Do siebie zapraszają także artystów z
teatru i filharmonii.
Trzeba się zdecydować
Zapisy w sokólskich przedszkolach potrwają do 20 kwietnia. Nie oznacza
to jednak, że później nie będzie można zapisać dziecka. Trzeba się
jednak liczyć z tym, że może już nie być miejsc w wybranej placówce.
- Są różne sytuacje. Dzieci zaczynają chorować i na przykład rodzic
zabiera je z przedszkola. Albo w trakcie roku szkolnego mama dostaje pracę
i nie co zrobić z dzieckiem, więc posyła go do przedszkola. Na
wszystkie takie sytuacje jesteśmy przygotowani i elastyczni i raczej nie
zdarza się, żebyśmy kogokolwiek odsyłali z kwitkiem - zapewnia
dyrektorka przedszkola nr 3.
Martyna
Tochwin, 10 kwietnia 2007 r.

Urząd chce zarobić

|
Ceny z początku lat dziewięćdziesiątych
płacą sokólscy kupcy, którzy wynajmują lokale od gminy. Najlepszym
przykładem jest Dom Książki, który za metr kwadratowy płaci... 5,60 zł.
Sokólska gmina postanowiła uporządkować
sprawy swojego majątku. Chodzi głównie o lokale handlowe, położone w
centrum miasta, przy ulicy Białostockiej. W najbliższym czasie zostaną
rozstrzygnięte przetargi na lokal obecnej księgarni Domu Książki i
masarni na ulicy Białostockiej, aptekę na 1-go Maja oraz warsztat
samochodowy na ulicy Zimowej.
|
Najbardziej kuszącym kąskiem jest
jednak lokal Domu Książki. Na to pomieszczenie o dużej powierzchni, bo
aż 182 metrów kwadratowych, świetnie położone, jest już kilku chętnych.
- Już w tej chwili jest czterech lub pięciu kupców, którzy chcą
wystartować w przetargu - mówi Piotr Bujwicki, zastępca burmistrza Sokółki.
Ceny jak za magazyny
Lokal został wystawiony do przetargu, bo dotychczasowa cena, jaką płacił
najemca była stosounkowo niska.
- Obecnie metr kosztuje tam 5,60 złotych netto. To cena, która została
ustalona na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy była zawierana
umowa o wynajem - tłumaczy Bujwicki.
5,60 zł to niska cena, tym bardziej, że inne czynsze za lokale w centrum
wahają się w granicach 30-40 złotych.
- Powinno być tak, że lokale położone najatrakcyjniej dyktują ceny. A
u nas jest odwrotnie. Najlepiej położone lokale wyznaczają dolną
granicę wynajmu. Za takie pieniądze, jakie teraz płaci księgarnia, my
wynajmujemy hale i magazyny - podkreśla Piotr Bujwicki.
Radni chcieli przetargu
Jak wyjaśnia zastępca burmistrza, właściciel Domu Książki zapropnował
zwiększenie swojego czynszu trzykrotnie. Taka propozycja jednak nie
spotkała się z uznaniem radnych.
- Rada Miejska uznała, że trzeba jednak ogłosić przetarg i wybrać
najlepszego oferenta - mówi Piotr Bujwicki.
Zainteresowani lokalem księgarni kupcy są gotowi zapłacić nawet 20 złotych
za metr kwadratowy. O lokal będzie walczyć kilku przedsiębiorców. W
planach mają między innymi otwarcie sklepu odzieżowego lub z elektroniką.
Martyna
Tochwin, 10 kwietnia 2007 r.

Stypendium za lewe faktury
Uczniowie szkół
ponadgimnazjalnych z Sokółki i Janowa chcieli wyłudzić pieniądze na
stypendia z sokólskiego starostwa. Policja wszczęła w tej sprawie osiem
postępowań.
- Uczniowie dostarczyli pracownikom
starostwa fałszywe faktury. Dokumenty te miały być podstawą do
otrzymania pomocy stypendialnej, przyznawanej w formie zwrotu pieniędzy
na kwotę wykazaną w fakturach - mówi Małgorzata Dąbrowska, rzecznik
KPP w Sokółce.
Dorota
Biziuk, 30 marca 2007 r.

Wycinka do prokuratury
Nie rozumiem, jak można było
bezkarnie wykarczować tyle dorosłych drzew. Podejrzewam, że doszło do
nielegalnej wycinki, za którą ktoś powinien ponieść odpowiedzialność
- mówi oburzony Antoni Cydzik, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Sokółce.
Chodzi o wycinkę 120 drzew - m.in.
jarzębin i akacji - do której doszło w tym miesiącu. Drzewa rosły na
ponad dwuhektarowej działce na obrzeżach Sokółki, gdzie zgodnie z
planami ma powstać hipermarket Tesco. Terenem zarządza teraz firma
deweloperska Junimex Development i to ona zleciła wycinkę.
- Z tego, co udało mi się ustalić, firma, która drzewa wycięła, nie
miała żadnego zezwolenia z gminy - twierdzi Cydzik.
Przedstawiciele firmy deweloperskiej przekonują, że radny nie ma żadnych
podstaw, żeby oskarżać ich o działanie niezgodne z prawem.
- Dostaliśmy pozwolenie na wycinkę od władz Sokółki. Obecnie czekamy
na pozwolenie na budowę, myślimy, że lada dzień dostaniemy pozytywną
odpowiedź i tej wiosny rozpoczniemy prace - tłumaczy Romuald Kozłowski,
przedstawiciel Junimex Development.
Radny, ponieważ w te zapewnienia nie wierzy, złożył w Prokuraturze
Rejonowej w Sokółce zgłoszenie o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Sprawdzimy, czy podczas zawierania licznych umów związanych z tym
terenem nie doszło do naruszenia przepisów prawa administracyjnego i
budowlanego. Jeżeli się okaże, że podejrzenie radnego było słuszne,
rozpatrzymy to jako sprawę karną - poinformowała nas prokurator Aneta
Czokało-Deptuła.
Zdaniem Zbigniewa Tochwina, rzecznika prasowego Urzędu Miejskiego w Sokółce,
podczas wycinki nie doszło do nieprawidłowości.
- Firma ma pozwolenie i wszystko odbywa się zgodnie z prawem - kwituje
rzecznik. - Może radny, który jest również przedsiębiorcą [posiada
sklep spożywczy - red.] wyraża w ten sposób niechęć do planowanej
inwestycji.
Ten argument podziela również Romuald Kozłowski: - Właściciel sklepu
ma nóż na gardle. Do tej pory mógł narzucać dowolne marże w swoim
sklepie. Kiedy powstanie hipermarket, straci klientów. Dlatego robi
wszystko, żeby tę budowę opóźnić - mówi przedstawiciel firmy
deweloperskiej.
Antoni Cydzik zaprzecza:
- Chcę tylko, żeby ta inwestycja od początku do końca była zgodna z
prawem - przekonuje. - Ścięcie jednego drzewa wymaga szeregu pozwoleń.
Jeżeli się ich nie ma, trzeba słono zapłacić za bezprawne wycięcie.
Jeżeli firma wycięła drzewa bez pozwolenia, również powinna ponieść
karę. Nie widzę powodu, dla którego ma być traktowana ulgowo.
Emilia
Romaniuk

Wiele pytań o Tesco
Czekali
i się nie doczekali. Sokólscy przedsiębiorcy nie mieli okazji na
rzeczową dyskusję na temat Tesco w Sokółce, bo ... radni nie chcieli o
tym rozmawiać. Rada Miejska w Sokółce
podczas ostatniego posiedzenia, nie chciała wprowadzić do porządku
obrad punktu dotyczącego budowy Tesco w mieście. Tylko pięciu radnych
było za dyskusją. Pozostali głosowali przeciw. Dlaczego? Przekonał ich
głos wice burmistrza Piotra Bujwickiego.
- Zarząd Tesco jest gotowy przyjechać do Sokółki, żeby udzielić
wszystkich informacji. Wtedy możemy się spotkać i rozmawiać, gdy będą
dwie strony - przekonywał Bujwicki.
- W takiej sytuacji nie ma co rozpatrywać tego tematu. Zbierzemy się
dopiero wtedy, gdy przyjedzie Tesco - poparł burmistrza radny Stanisław
Mucuś.
Przedsiębiorców i część radnych głównie interesowały okoliczności
towarzyszące zrzeczeniu się przez gminę prawa pierwokupu działki, na
której ma stanąć sklep. 16 marca burmistrz podpisał zarządzenie w tej
sprawie.
- Burmistrz nie skonsultował tej decyzji ani z radnymi, ani z przedsiębiorcami.
Być może zezwalało na to prawo, ale my chcieliśmy o tym rozmawiać.
Byliśmy gotowi zapłacić więcej za tę działkę, gdybyśmy ją
odkupili od gminy - przekonywał Antoni Cydzik, radny i przedsiębiorca.
Stanisław Małachwiej, burmistrz Sokółki zapewnił nas jednak, że
przed podpisaniem zarządzenia nie docierały do niego żadne głosy w
sprawie chęci kupna przez przedsiębiorców gruntu.
- Dopiero po podpisaniu zarządzenia o zrzeczeniu się prawa pierwokupu,
przedsiębiorcy przyszli do mnie z taką propozycją - mówi burmistrz.
Tego samego dnia w którym burmistrz wydał zarządzenie, w Białymstoku
został podpisany akt notarialny. Działkę firmy Sokółka Okna i Drzwi
kupiła firma developerska, która będzie budować dla Tesco.
Weszli
tylnymi drzwiami
Zdaniem przedsiębiorców decyzja o lokalizacji Tesco w Sokółce naruszyła
przepisy prawa lokalnego. Zdaniem burmistrza wszystko sklep powstaje
zgodnie z prawem.
Przedsiębiorcy obawiają się też, że Tesco całkowicie pogrąży
lokalny handel. Zarzucają burmistrzowi działanie na ich niekorzyść.
- Budowa Tesco została wprowadzona do Sokółki tylnymi drzwiami -
stwierdził Andrzej Waszczyński, szef "Agrino”.
Zbigniew Ganzke, prezes PSS Społem Sokółka przypomniał, że 1 marca
posłowie ukończyli prace nad ustawą o obiektach wielkopowierzchniowych.
Zgodnie z nią na zachodnie sieci mają być nałożone dodatkowe
obostrzenia.
- Ta ustawa chwała może wejść w życie w okolicach lipca. Eksperci
sejmowi stwierdzili, że takie sieci powodują potencjalne zagrożenie dla
małych i średnich sklepów - wyjaśniał Ganzke. Zarzucił burmistrzowi,
że jego działanie jest sprzeczne z polityką Prawa i Sprawiedliwości,
która poparła go w wyborach na burmistrza.
Sondaż: tak dla Tesco
W obronie Tesco w Sokółce stanął radny Stanisław Mucuś.
- Ceny naszych lokalnych przedsiębiorców są dosyć wysokie. Dlatego myślę,
że mieszkańcy będą się cieszyć z tego, że nie będą już musieli
jeździć do Auchan, żeby zaoszczędzić kilka złotych - mówił radny.
Piotr Bujwicki, zastępca burmistrza przytoczył wyniki sondażu.
Przeprowadzili go tydzień temu uczniowie gimnazjum. Zapytali 918 osób,
czy chcą aby w Sokółce powstał sklep sieci Tesco.
- Aż 65,5 procent ludzi opowiedziało się za budową. Przeciw było 17,5
procent, a 17 procent nie miało w tym temacie żadnego zdania - mówił
Bujwicki.
Sklep Tesco ma powstać przy skrzyżowaniu ulic Grodzieńskiej i Lotników
Lewoniewskich. Powierzchnia handlowa sklepu wyniesie 1988 metrów
kwadratowych.
Martyna
Tochwin, 1 kwietnia 2007 r.

Nabici w butelkę
Na
co najmniej kilkaset złotych sokólskich radnych oszukała kobieta podająca
się za pracownicę przedszkola nr 3. Radni wpłacali jej po 125 złotych,
pieniądze miały być przeznaczone na zakup pomocy dydaktycznych dla
dzieci. Kilku sokólskich radnych dało się nabrać na oszustwo.
Chcieli pomóc jednemu z gminnych przedszkoli. Zarobiła oszustka.
Proceder zawsze wyglądał tak samo. - Do mnie, do pracy zadzwoniła
kobieta, która się przedstawiła jako pani Baran. Przekonywała, że w
imieniu przedszkola nr 3 zbiera fundusze na zakup pomocy dydaktycznych - mówi
radny Wojciech Anusewicz.
Ofiarodawca miał wpłacić 125 złotych przysłanemu przez przedszkole
kurierowi. W ramach podziękowania miał otrzymać specjalny certyfikat z
wyrazami wdzięczności. Radny Anusewicz wyczuł jednak w tym jakiś kant
i choć w trakcie rozmowy telefonicznej zadeklarował pomoc, nie wręczył
kurierowi pieniędzy.
- Chyba zadziałała intuicja i odmówiłem wpłacenia pieniędzy. Później
miałem jeszcze telefon od pani Baran z pretensjami, że nie wpłaciłem
tych 125 złotych - mówi Anusewicz.
Cel szczytny, więc radni płacili
Nie wszyscy jednak mieli takie szczęście jak on. Część radnych bez
wahania zdecydowała się pomóc. - Ta pani była tak przekonująca. A
jeszcze zapewniała, że mój szef zapłacił i że inni radnipomogli.
Wymieniała ich z nazwiska - tłumaczy Witold Budrowski.
- Ta kobieta bardzo dobrze wiedziała z kim rozmawia. Znała mój wiek i
wiedziała, że jestem najmłodszym radnym - dodaje Wojciech Klicki. - Byłem
pewny, że to prawda i bez zastanowienia wpłaciłem pieniądze.
Całą sprawą jest zaskoczona Janina Olechno, dyrektorka przedszkola nr
3.
Przedszkole
nie zobaczyło ani grosza
- Ja nikogo nie prosiłam o taką zbiórkę. Poza tym zawsze jeśli
organizujemy jakieś akcje, to wysyłam oficjane pisma lub dzwonię osobiście
do sponsorów - wyjaśnia Janina Olechno.
Radni, którzy wpłacili pieniądze czują się oszukani. Ktoś żerował
na ich dobrym sercu.
- Trochę mam do siebie pretensje, bo mogłem to lepiej sprawdzić -
przyznaje Wojciech Klicki. - Ale moja czujność została całkowicie uśpiona.
To nauczka na przyszłość.
Martyna
Tochwin, 1 kwietnia 2007 r.

Styropian i palety paliły się
W piątek, kwadrans po godz. 11
wybuchł pożar w składzie materiałów budowlanych firmy Geno na ul.
Witosa. Płonący styropian i trujące gazy utrudniały akcję.
- Pierwszy wóz strażacki był na
miejscu zdarzenia dwie minuty po zgłoszeniu. Niebawem dołączyły do
niego jeszcze dwie jednostki. Akcja gaśnicza była utrudniona z tego względu,
że palił się m.in. zgromadzony w składzie styropian, a unoszący się
z niego dym stwarzał duże zagrożenie toksyczne. Istniała realna obawa,
że pożar zniszczy sąsiednie budynki. Na szczęście do tego nie doszło
- poinformował kpt. Krzysztof Czarnowicz, rzecznik prasowy Komendy
Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Sokółce.
W pożarze spaliło się 300 msześc. styropianu, 100 msześc. wełny
mineralnej, 22 palety opakowań z tynkami akrylowymi, dach wiaty, garaż
blaszak i inne materiały budowalne. Straty oszacowano na 250 tys. zł.
Wartość uratowanego mienia strażacy oceniają na 1 mln 700 tys. zł.
Przyczyny pożaru nie są znane. Ich ustaleniem zajmie się policja.
Dorota
Biziuk, 30 marca 2007 r.

|