Biuletyn Informacji PublicznejGminny Serwis InformacyjnyOrganizacje PozarzdowePrzydatne adresyNasze linkiInfo o gminieUrzad MiejskiTurystykaSportKulturaBiznesOgloszeniaFotografie

GMINNY SERWIS INFORMACYJNY (kwiecień 2007)


UWAGA! Dokumenty prezentowane na stronach Portalu Miejskiego www.sokolka.pl nie powinny być traktowane jako dokumenty urzędowe. Dokumenty urzędowe zamieszczane są w Biuletynie Informacji Publicznej (BIP) oraz dostępne są w formie papierowej w Urzędzie Miejskim w Sokółce, 16-100 Sokółka, Plac Kościuszki 1.


Książki przegrały z lekami

Piotr Bujwicki, zastępca burmistrza (z prawej) proponuje, aby księgarnię przenieść do budynku Sokólskiego Ośrodka Kultury. (Fot. Martyna Tochwin)

Sokólski Dom Książki czeka przeprowadzka. Za kilkanaście tygodni jej miejsce zajmie apteka. Gdzie sokółczanie będą teraz kupować książki? Tego jeszcze nie wiadomo.

Księgarnia do końca maja musi się wyprowadzić z lokalu przy ulicy Białostockiej. Wtedy mija bowiem jej okres wypowiedzenia. Taki stan rzeczy jest nieunikniony, bo księgarnia przegrała przetarg na dalszy wynajem lokalu. Jej miejsce zajmie apteka. To właściciel sieci prywatnych aptek z Białegostoku dał bowiem najlepszą cenę. Za jeden metr kwadratowy będzie płacił 61 złotych, zamiast 5,90 zł, które dotychczas płacił Dom Książki.

Taka decyzja spotkała się z dużym sprzeciwem mieszkańców Sokółki. Są oburzeni faktem, że księgarnia zostanie przeniesiona z ulicy Białostockiej, na której działała od czterdziestu lat, w inne miejsce.

- Jak można było podjąć taką decyzję? Myśmy wybrali te władze, a teraz likwidują nam księgarnię - mówi oburzona mieszkanka Sokółki. - Ta księgarnia była tu od lat i nie wyobrażam sobie, żeby miało jej nie być w tym miejscu.

Radni zostali pominięci
Suchej nitki na burmistrzu Sokółki nie zostawili także radni. Podczas środowej sesji ostro go krytykowali za to, że samodzielnie podjął decyzję o przetargu nieograniczonym. Ich zdaniem, w takim starciu księgarnia nie miała najmniejszych szans.
- Przy wszelkich przetargach trzeba przewidywać, że jednostki kultury i oświaty zawsze stoją na pozycji przegranej - podkreślał radny Jan Ancypo.

Burmistrz Stanisław Małachwiej skutecznie odpierał zarzuty Rady Miejskiej.
- Nie ma takiego zarządzenia, które by mówiło o tym, że na ten lokal miał być przetarg ograniczony - mówił. - Poza tym nie powinniśmy ingerować i sterować rynkiem. To właśnie przetarg pokazał, w jakiej cenie są u nas wynajmowane lokale.

Radni nie ukrywali także niezadowolenia z faktu, że decyzja o ogłoszeniu przetargu nie została z nimi skonsultowana.
- O przetargu dowiedzieliśmy się z mediów. A przecież z nami, jako organem ustawodawczym, powinien był się pan skonsultować - twierdził radny Stanisław Pałusewicz.

Nie samym chlebem
Na sesji byli obecni także przedstawiciele podlaskiego Domu Książki. Anna Andrejczuk, prezes zarządu Domu Książki w Białymstoku nie kryła żalu do władz Sokółki.
- Wydarzyła się rzecz bardzo przykra. Pokazuje ona, że gminie chodzi tylko o finanse, a nie o dobro mieszkańców - twierdziła Andrejczuk.

Jan Zabłudowski, przewodniczący Rady, także skrytykował burmistrza za takie podejście do sprawy księgarni.
- W niektórych gminach sprawy kultury i oświaty są priorytetowe i trzeba przyznać, że nie zawsze pieniądze są najważniejsze - mówił Zabłudowski.
- Nie samym chlebem człowiek żyje - dodał radny Witold Budrowski.

Trzeba unieważnić przetarg
Szefowa Domu Książki zaproponowała unieważnienie przetargu. Jej pomysł poparło kilku radnych.
- Jeżeli jest możliwość jego unieważnienia, powinniśmy z tego skorzystać. Najważniejszy bowiem wcale nie jest interes gminy, ale ludzie. A mieszkańcy są niezadowoleni i nie mogą się z tym pogodzić - przekonywał radny Łukasz Moździerski.

Zapał radnych szybko ugasiła jednak Danuta Kowalczyk, radca prawny Urzędu Miejskiego.
- Umowa nie została jeszcze podpisana, ale ten, kto wygrywa przetarg ma roszczenia wobec gminy. Jeśli więc nie zawrzemy umowy, musimy się liczyć z roszczeniem finansowym - wyjaśniła.

Z takimi propozycjami nie zgodził się radny Antoni Cydzik. Według niego, gmina musi dbać o swoje interesy. Przyznał jednak, że sprawę księgarni można było rozwiązać inaczej.
- Dlaczego księgarnia miałaby dopłacać do księgarni? Zostawiając ją w tym miejscu, w którym jest tracimy rocznie 100 tysięcy złotych. Może można było zrobić to wszystko inaczej, ale jest już na to za późno - stwierdził.

Księgarnia w domu kultury
Gmina zobowiązała się wobec Domu Książki, że pomoże w poszukiwaniach nowego lokalu dla księgarni. Padło nawet kilka propozycji, między innymi w kamienicy na ulicy Piłsudskiego 1. Jak twierdzi jednak Anna Andrejczuk, wszystkie te lokale są nieodpowiednie dla księgarni.
- W Sokółce nie ma takiego lokalu, który mógłby nam zastąpić obecny. Są albo na piętrach, albo nie mają witryn, które są obowiązkowe w księgarni - przekonuje Andrejczuk.

Wśród najbardziej prawdopodobnych lokalizacji Domu Książki jest lokal w budynku Sokólskiego Ośrodka Kultury (wejście od ulicy Pisłudskiego). Nic jednak nie jest jeszcze pewne. Pewne jest natomiast to, że księgarnia za metr może zapłacić maksymalnie 20- 25 złotych.

Jak mówi szefowa Domu Książki, nowy lokal sokólskiej księgarni nie może być mniejszy niż 90 metrów kwadratowych. Lokal w SOK spełnia ten wymóg.

KOMENTARZ 

Martyna Tochwin: Edukacja przegrała ze zdrowiem, książki przegrały z lekarstwami. Stało się. Mleko zostało rozlane. I nie ma co z tego powodu rwać włosów z głowy. Zamiast szukać tylko minusów zaistniałej sytuacji, może warto pomyśleć o tym, co wszyscy zyskamy. Najważniejsze wydają się być pieniądze. Wszyscy chcemy mieszkać w ładnym, zadbanym, estetycznie wyglądającym miasteczku. Ale na to potrzeba kasy. I nie ma co marzyć, że cudowny worek z pieniędzmi, zwany Unią Europejską, rozerwie się nagle nad Sokółką.

To dobrze, że gmina zamiast liczyć na wirtualne pieniądze, szuka ich na własnym podwórku. Może sposób, w jaki to robi, jest nie do końca poprawny, ale lepiej coś robić, niż dalej tkwić w tym marazmie. Niestety, wypada tylko powtórzyć za jednym z naszych samorządowców, że to, co teraz dzieje się w mieście, to nic innego, jak terapia wstrząsowa po 12 latach nicnierobienia.

Martyna Tochwin, 29 kwietnia 2007 r.


Prawo rynku

Obawy sokółczan, że ich miasto zostanie bez księgarni, okazały się przedwczesne. Sprzedażą książek chciała zająć się nawet gmina. Nie będzie to jednak konieczne. Awantura o jedyną w Sokółce księgarnię rozpętała się po tym, jak Dom Książki przegrał tydzień temu przetarg na wynajem lokalu przy ul. Białostockiej. Księgarnia korzystała z tego pomieszczenia od 40 lat. Przetarg wygrał właściciel sieci prywatnych aptek z Białegostoku.

Książki przegrały pojedynek
- Nie mieliśmy szans w pojedynku z apteką. Wiedzieliśmy, że przegramy. Jesteśmy w stanie zaoferować do 25 zł netto za mkw. lokalu (pomieszczenie przy ul. Białostockiej ma 182 mkw.), a właściciel aptek podbił cenę do 61 zł (dotychczas było 5,96 zł). Wydarzyła się rzecz bardzo przykra, bo oto księgarnia, która wrosła w krajobraz Sokółki, może z niego zniknąć - powiedziała Anna Andrejczuk, prezes Zarządu Domu Książki z Białegostoku.
Za decyzję o wystawieniu lokalu przy ul. Białostockiej na przetarg nieograniczony oberwało się władzom Sokółki. Na środowej sesji rady miejskiej niektórzy radni nie szczędzili słów krytyki pod adresem burmistrza. 

- W naszym mieście powstanie 10. apteka, a likwidujemy jedyną księgarnię - podkreślił radny Stanisław Kozłowski.
- Gmina nie powinna nastawiać się tylko na zyski. Ludzie mają słuszny żal do sokólskich władz - powiedział radny Łukasz Moździerski.

Znaleźli nowe miejsce
- Bierzemy pod uwagę taką możliwość, że prowadzeniem księgarni zajmie się gmina - poinformował zaraz po sesji Piotr Bujwicki, z-ca burmistrza Sokółki. Podobną alternatywę brano pod uwagę do wczoraj. Wiadomo już, że gmina zaproponowała Domowi Książki wynajęcie części lokalu Ośrodka Kultury (tam, gdzie kiedyś mieścił się sklep "Contractus”). - Rozmowy zostaną sfinalizowane 7 maja. Księgarnia zostaje! - zapewnił Piotr Bujwicki.

Dorota Biziuk, 27 kwietnia 2007 r.


Projekty upiększenia i modernizacji miasta

Kliknij na zdjęciach aby powiększyć

 

Rok 2007 w Sokółce będzie początkiem dużych zmian w wyglądzie naszego miasta. Pierwsze widoczne zmiany dotyczyć będą zmodernizowanej zieleni w centrum Sokółki. Jeszcze w tym roku planowanie jest przeprowadzenie inwestycji modernizacji otoczenia budynku Urzędu Miejskiego oraz gruntownej przebudowy cypla zieleni miedzy ulicą Białostocką a 1-go Maja (przy Urzędzie Skarbowym).

Modernizacja przy Urzędzie Miejskim uporządkuje zieleń wokół budynku, zlikwidowane zostanie ogrodzenie, zainstalowane stylizowane oświetlenie oraz powiększony i wyłożony nową kostką parking za budynkiem (patrz zdjęcia obok).

Przebudowa cypla zieleni miedzy ulicami Białostocką a 1-go Maja gruntownie odmieni wizerunek miasta nie tylko mieszkańcom Sokółki, ale również wszystkim przejeżdżającym przez nasze miasto. Wyłożona zostanie nowa kostka, posadzone nowe drzewka z gatunku "tuja", ustawione klomby z kwiatami, zainstalowane zostanie stylizowane oświetlenie i ustawione ławki wokół stojącego tam pomnika (patrz ostatnie zdjęcie obok).

Również w tym roku doczekamy się zmiany wyglądu "placyku" przed Sokólskim Ośrodkiem Kultury. Zlikwidowane zostaną podwyższone konstrukcje betonowe a cały plac zrównany zostanie z poziomem chodnika. Poprawi to wygląd miejsca oraz ułatwi przeprowadzanie tam wielu imprez o charakterze wystawowym.

Historyczny budynek Muzeum Ziemi Sokólskiej już w maju zostanie poddany podświetleniu. Będzie to początek iluminacji świetlnej zaplanowanej dla centrum miasta. Następne w kolejce czekają Urząd Miejski, cerkiew prawosławna, kościół i najstarsze kamienice (obok kina Sokół).

Najważniejszą zmianą jaka planowana jest w niedalekiej przyszłości jest rewitalizacja Placu (Rynku) Miejskiego. Wykonaniem Rynku Gmina Sokółka chciałaby uczcić i upamiętnić  rocznicę 400-lecia nadania miastu praw miejskich, która to rocznica przypada w 2009 roku. Prace byłyby wykonane zgodnie z założeniami miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.

(ron) Wydział PP UM w Sokółce, 26 kwietnia 2007


Motocykle dają wolność

O miłości do dwóch kółek z Wojciechem Haponik, motocyklistą z Sokółki rozmawia Martyna Tochwin.

Kurier Sokólski: Pamiętaksz swój pierwszy motocykl?

Wojciech Haponik, motocyklista z Sokółki: Swój pierwszy motocykl dostałem w prezencie, kiedy miałem 13 lat. To był motorower Ogar. Od tego czasu miałem już kilka innych motocykli. Dzisiaj jeżdżę Hondą Pan European ST 1100. Kupiłem go we wrześniu ubiegłego roku.

Co cię najbardziej pociąga w motocyklach?
- Tak naprawdę, to nie wiem. Chyba wolność, tak jak każdy mówi.

Często jeździsz?
- Dla mnie motocykl służy przede wszystkim do zwiedzenia, poznawania. Bardzo lubię podróżować.

A dokąd już jeździłeś?
- Chyba raczej gdzie nie jeździłem (śmiech). Zwiedziłem na motocyklu prawie całą Polskę. Nie byłem tylko w północno-zachodniej części kraju. Objechałem Trójmiasto, Hel, Warszawę, Częstochowę, Kraków, Zakopane, Rzeszów, Szklarską Porębę, Karpacz, Słowację, Chorwację. To by było tyle z grubsza

O motocyklistach się mówi, że to dawcy nerek. Jak to skomentujesz?
- Jestem najlepszym zaprzeczeniem tej teorii. Jak dotąd nikt nie skorzystał z moich organów (śmiech).

A czy jazda motocyklem jest bardziej niebezpieczna niż samochodem?
- Uważam, że jest to takie samo ryzyko. Oczywiście, jeśli się jeździ z głową, a nie szpanuje prędkością...

A ty boisz się jeździć?

- Oczywiście, że się boję. Za każdym razem, jak wyjeżdżam jest we mnie lęk, że mogę nie wrócić do domu.

To musi być niezła adrenalina?
- Nie, to raczej przygoda.

Czy motocykle to drogie hobby?
- Raczej nie. Tylko paliwo kosztuje, jak się dużo jeździ. A dobry motocykl kosztuje mniej więcej tyle, co samochód.

Motocykliści są teraz na topie. Zgadzasz się z tym?
- Wszyscy mówią, że teraz motocykle są modne. Ale ja tego nie wiem, bo od zawsze interesowałem się motocyklami.

Do motocylistów przyglnęło wiele stereotypów, na przykład, że chodzą w skórach. Są prawdziwe?
- Jest wiele takich stereotypów. Według nich motocyklista to skóra, długie włosy i łańcuchy. To było modne kiedyś, teraz już nie. Teraz skóra wcale nie jest odzwierciedleniem motocyklisty, ale ja nie zawsze w niej jeżdżę. Ważniejsze jest, żeby spodnie były wygodne, wiatro- i deszczoodporne.

Wczoraj razem z innymi motocyklistami z Sokółki rozpoczęliście sezon motocyklowy. Tworzycie dużą grupę?
- Nie jesteśmy nigdzie zrzeszeni. Po prostu jesteśmy, czasami razem, czasami oddzielnie. W sumie jest nas około 30 motocyklistów.

Spotkanie motocyklistów rozpoczyna jazdę?
- Nie, to jest taka nasza impreza, żeby się spotkać, porozmawiać. Rozpoczęcie sezonu raczej trzeba traktować w cudzysłowiu. Ja sam już w tym roku zrobiłem 1500 kilometrów.

Czy jeździsz też na większe imprezy motocyklistów w kraju?
- Ja już od trzech lat nie jeżdżę na takie złoty. Wcześniej owszem, ale już chyba z tego wyrosłem. Teraz wolę za te pieniądze, które tam bym wydał, coś zobaczyć, zwiedzić.

Czego można życzyć motocyklistom na progu nowego sezonu?
- Tylu powrotów, ile wyjazdów.

Tego więc życzę wszystkim sokólskim motocyklistom i dziękuję za rozmowę.

Martyna Tochwin, 23 kwietnia 2007 r.


Artystę trzeba wydobyć

O tym, że osoby niepełnosprawne to często naprawdę artyści świadczą choćby ich prace, które można było oglądać w holu sokólskiego Ośrodka

O tym, jak ważna jest twórczość w życiu niepełnosprawnych dzieci i młodzieży dyskutowali uczestnicy konferencji zorganizowanej w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Sokółce.

Konferencja po tytułem: "O wyzwalaniu radości, niepowtarzalnym dziele, tworzeniu i potrzebie osiągania sukcesu przez osoby niepełnosprawne intelektualnie” to pierwsze tak duże spotkanie naukowe. Zorganizowały ją: Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Sokółce, Podlaski Krąg Korczakowski oraz Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie.

- Udało nam się zaprosić wspaniałych gości. Jest z nami między innymi pan profesor Adam Frączek, rektor Akademii Pedagogiki Specjalnej oraz pani profesor Jadwiga Bińczycka, przewodnicząca Polskiego Stowarzyszenia Korczakowskiego. 

Po raz kolejny gościmy też zaprzyjaźnioną z nami pisarkę i poetkę panią Irenę Conti di Mauro - wymienia Marta Tolko-Kuziuta, dyrektor SOSW w Sokółce.

Twórcy czy odtwórcy?

O tym, jak ważna jest twórczość w życiu dzieci i młodzieży sprawnej inaczej przekonali się uczestnicy konferencji. Wśród zaproszonych gości byli dyrektorzy, nauczyciele, pedagodzy i urzędnicy, którzy na co dzień mają kontakt z osobami niepełnosprawnymi.

- Dzięki szeroko rozumianej twórczości osoby niepełnosprawne mogą poznać i odkryć w sobie coś nowego - mówi Maria Lila Andrzejewska, dyrektor Zespołu Szkół Integracyjnych w Sokółce. - Dla nich twórczość jest formą komunikacji z otoczeniem, a także sposobem wyrażania swoich uczuć.

Jak mówi Marta Tolko-Kuziuta, wiele osób zarzuca osobom niepełnosprawnym odtwórcze naśladowanie prac innych twórców.

- Są osoby, które tak twierdzą. Ale tak naprawdę każda forma artystyczna, w której realizują się osoby niepełnosprawne nosi w sobie pierwiastek twórczości - zapewnia. - Dla tych osób rzeczy, które osobom sprawnym wydają się zupełnie proste, często urastają do rangi twórczej pracy.

Talent trzeba obudzić

Każda forma pracy twórczej z osobą niepełnosprawną ma sens. Dobrze wie o tym dyrektorka ośrodka.

- Twórczość daje tym ludziom radość i poczucie wartości. Czują się wtedy tak samo ważni, jak osoby sprawne - twierdzi Marta Tolko-Kuziuta.

Także Maria Lila Andrzejewska uważa, że kopiowana twórczość innych artystów wciąż pozostaje twórczością, choć w innym tego słowa znaczeniu.

- Oczywiście, że to nie muszą być dzieła sztuki. Osoby niepełnosprawne częściej bowiem odtwarzają niż same tworzą. Ale nawet zajęcia polegające na odtwarzaniu wciąż są formą twórczości - podkreśla Andrzejewska.

Dyrektorka SOSW tłumaczy, że twórczość spełnia w życiu i rozwoju niepełnosprawnych bardzo ważną rolę. Jaką? W pewnym sensie rekompensuje im ich upośledzenie.

- Osobowości osób niepełnosprawnych budujemy właśnie na twórczości, na ich własnych talentach. Wychodzimy z założenia, że każdy ma jakiś talent. Potrzebny jest tylko sprawny, twórczy nauczyciel, który potrafi te pokłady twórczości obudzić - podkreśla Marta Tolko-Kuziuta.

Radość z twórczości

W Specjalnym Ośrodku Szkolno- Wychowawczym w Sokółce uczy się osiemdziesiąt osób niepełnosprawnych. Efekty ich twórczej pracy można było podziwiać na wystawie ustawionej w holu Ośrodka. Serwetki, obrazki, kartki świąteczne, drewniane kukły - to wszystko dzieło wychowanków Ośrodka.

- Wszystkie działania, dzięki którym osoby niepełnosprawne poczują się szczęśliwe, są warte podjęcia - mówi Maria Lila Andrzejewska.

Martyna Tochwin, 23 kwietnia 2007 r.


Nowy makijaż carskiej budowli

Wśród jedenastu dworców PKP, które w tym roku zostaną wyremontowane w województwie podlaskim, jest stacja w Sokółce.

Modernizacja sokólskiego dworca PKP rozpocznie się na przełomie sierpnia i września br. Wiadomo, że prace remontowe potrwają miesiąc.
Sokółka dostała najwięcej
- Na renowację 11 podlaskich dworców przeznaczyliśmy w sumie 200 tys. zł. Najwięcej środków pochłonie remont stacji w Sokółce, który będzie kosztował 120 tys. zł - poinformował Andrzej Dudziński, naczelnik Wydziału Zarządzania Mieniem PKP S.A. Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami w Warszawie.
Prace na sokólskim dworcu polegać będą na odnowieniu elewacji budynku, wyremontowaniu klatek schodowych, odmalowaniu poczekalni oraz wymianie drzwi.
- Zdajemy sobie sprawę, że pochodzący jeszcze z czasów carskich zabytkowy dworzec w Sokółce wymaga generalnego remontu, a zaplanowane w najbliższym czasie prace modernizacyjne są jedynie częścią tego, co faktycznie należy zrobić. Przeszkodą jest oczywiście brak odpowiednich funduszy. Musimy jednak zadowolić się tym, czym dysponujemy. Przynajmniej na razie - powiedział naczelnik Andrzej Dudziński.
Pasażerowie nie ucierpią
Mniej kosztowne remonty PKP S.A. zamierza przeprowadzić m.in. na stacjach w Kuźnicy (polegać będzie na wymianie drzwi oraz budowie toalety dla osób niepełnosprawnych), Czyżewie, Gliniszczu, Szepietowie, Śniadowie, Uhowie, Zdrodach Nowych i Wasilkowie.
- W związku z pracami modernizacyjnymi nie planujemy żadnych przerw w ruchu kolejowym. Remonty nie wpłyną również na pogorszenie jakości obsługi pasażerów. Bardziej uciążliwe roboty budowlane wykonywane będą w godzinach, kiedy dworce są zamknięte - dodał Andrzej Dudziński.

Dorota Biziuk, 23 kwietnia 2007 r.


Na Unię nie ma co narzekać

Rolnicy już po raz trzeci mogą składać wnioski o dopłaty bezpośrednie. Dzięki unijnym pieniądzom, które wpłynęły na ich konta ulepszają swoje gospodarstwa i podnoszą... standard życia.

Pierwsze pieniądze z tytułu dopłat bezpośrednich rolnicy otrzymali dwa lata temu. Wtedy jeszcze część z nich mocno wątpiła w dobrodziejstwo Unii Europejskiej, która miała za darmo rozdawać rolnikom pieniądze. Dziś wszyscy już twierdzą, że te dopłaty są bardzo potrzebne, a Unia nie jest taka straszna, jak się początkowo wydawało.
- To dobrze, że jest Unia i są dopłaty. Dzięki nim możemy jakoś gospodarzyć - zapewnia Wanda Woroniecka z Bogusz. - Bez tego na pewno było nam trudniej.

Pani Wanda razem z mężem Tadeuszem wspólnie prowadzi gospodarstwo. I choć to ich córka jest właścicielką ziemi, oni wciąż pomagają jej w jego utrzymaniu.
- Na gospodarce jest tyle pracy, że trzeba pomagać i jakoś wspólnie uprawiać tę ziemię - podkreśla Wanda Woroniecka.

Kazimierz Sawicki też mieszka w Bohuszach i podobnie jak Woronieccy, przepisał już ziemię na syna. Wciąż jednak sprawy rolne są mu bliskie, bo też pomaga w gospodarzeniu. I choć narzeka na ciężkie czasy, z dopłat unijnych jest zadowolony.
- Bardzo się te pieniądze przydają. Syn ma 50 hektarów ziemi, więc kwota dopłaty jest spora. Ale trzeba mieć na uwadze, że utrzymanie takiego gospodarstwa też dużo kosztuje - zaznacza pan Kazimierz.

Na nawozy i remonty
Na co rolnicy przeznaczają pieniądze, które dostają z tytułu dopłat? Teoretycznie powinni inwestować w gospodarstwo i je unowocześniać. Ale z tym bywa różnie. Część rolników, tak jak pan Kazimierz, rzeczywiście przeznacza je na gospodarstwo.
- Kupiliśmy z synem ciągnik za 120 tysięcy, przyczepkę i jeszcze kilka innych urządzeń. W sumie wydaliśmy na to około 200 tysięcy złotych - wylicza Sawicki.
- Wydajemy na nawozy, środki ochrony roślin. Głównie na gospodarstwo - dodaje Woroniecki.

Są jednak rolnicy, którzy zamiast unijne pieniądze przeznaczać na rolnictwo, wydają je na siebie. Wymieniają samochody na nowsze roczniki, remontują domy lub po prostu dokładają do codziennych wydatków. Tacy rolnicy nie chcą jednak o tym mówić. Tłumaczą, że się wstydzą.
- Gospodarzyć można jakoś i bez unijnych pieniędzy. A bez łazienki trudno żyć - mówi jeden z rolników z gminy Sokółka. - Wielu jest takich, co za dopłaty robią remonty w domu, bo z tego, co sprzedadzą z gospodarki, nie stać ich na luksusy.

Jedna ręka daje, druga zabiera
Pomimo takiej pomocy, rolnicy narzekają na Unię. Mówią, że to co jedną ręką daje, drugą zabiera. Jak to możliwe? Niekończące się podwyżki ropy czy nawozów nie pozwalają gospodarzom zbytnio się wzbogacić.
- Jak to się dzieje, że akurat wtedy, gdy przychodzi czas pracy w polu, rośnie cena ropy albo nawozów:? - zastanawia się Kazimierz Sawicki. - Z jednej strony Unia nam pomaga, ale z drugiej tych pieniędzy wcale nam nie przybywa, bo wszystko drożeje. A kupować trzeba, bo bez tego nie da się gospodarzyć.

Wanda i Tadeusz Woronieccy też nie kryją swojej frustracji.
- Jak był urodzaj na pszenżyto, to cena była niska. A jak była susza, która drastycznie obniżyła plony, to cena poszła w górę. Można byłoby sprzedać, ale nie ma czego - denerwuje się pan Tadeusz.

Trzeba składać
W tym roku rolnicy mogą już po raz czwarty ubiegać się o dopłaty bezpośrednie. Zostały im na to jeszcze trzy tygodnie. Na złożenie wniosków mają bowiem czas do 15 maja.

Rolnicy, którzy po raz pierwszy będą ubiegać się o przyznanie płatności, formularze wniosków mogą pobrać w biurze powiatowym Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Sokółce. Formularze są dostępne również na stronie internetowej www.arimr.gov.pl.

Z kolei rolnicy, którzy ubiegali się o przyznanie płatności bezpośrednich w roku 2006, otrzymają z ARiMR częściowo wypełniony formularz wniosku oraz materiał graficzny z załączoną instrukcją ich wypełnienia.

Martyna Tochwin, 23 kwietnia 2007 r.


PIT-y bez tajemnic

Leonarda Kraśnicka szukała pomocy przy odliczeniu VAT na budownictwo. Wszystko wyjaśniła jej Krystyna Sokołowska (z prawej) z Urzędu Skarbowego

Ponad sto osób odwiedziło w sobotę sokólski Urząd Skarbowy. Oprócz rozliczeń PIT, najwięcej pytań dotyczyło zwrotu VAT na budownictwo.

Już po raz trzeci Urzędy Skarbowe otworzyły swoje drzwi dla podatników w sobotę. Także sokólski urząd miał tego dnia pełne ręce roboty. Chętnych, którzy tego dnia postanowili zajrzeć do Urzędu Skarbowego nie brakowało.
- Odwiedziło nas ponad sto osób. Może to nie jest bardzo dużo, ale każdy kto do nas przyszedł uzyskał fachową pomoc i poradę. Mogliśmy każdemu poświęcić czas właśnie dlatego, że nie było strasznego tłoku - mówi Krystyna Sokołowska, kierownik referatu podatku dochodowego od osób fizycznych i prawnych Urzędu Skarbowego w Sokółce.

Osoby, które w sobotę odwiedziły Urząd Skarbowy, przede wszystkim składały zeznania podatkowe za 2006 rok. Tego dnia zlożono aż czterdzieści pięć PIT - ów.


- Była nawet pani z Krynek, która przyjechała specjalnie z wypełnionym już PIT - em, aby sprawdzić jej zeznanie. Chciała się bowiem nauczyć na przyszłość poprawnie wypełniać PIT - tłumaczy Krystyna Sokołowska.

Kłopotliwy VAT

Większość osób, które przyszły do urzędu miały inny problem. Chodziło o VAT w budownictwie. Wciąż bowiem wiele ludzi ma problem z odliczeniem wydatków poniesionych na budowę czy remont domu i mieszkania. Tak jak Leonarda Kraśnicka z Sokółki.
- Ocieplałam swój dom. W sumie wydałam na to ponad 5 tysięcy złotych. Przyszłam, żeby ktoś mi pomógł przy rozliczaniu, bo sama się w tym wszystkim gubię - mówi pani Leonarda.

Krystyna Sokołowska podkreśla, że sporo ludzi wciąż nie orientuje się jak odliczyć VAT na budownictwo. Zdarzają się nawet osoby, które chcą odliczać wydatki na remonty w zeznaniu PIT, tak jak to było jeszcze kilka lat temu.
- Odwiedziła nas pani, która miała zamiar właśnie odliczyć VAT w formularzu PIT. Dzięki temu, że przyszła do nas w sobotę uniknęła, poważnego błędu - przyznajeKrystyna Sokołowska.
- Teraz wydatki na budownictwo trzeba odliczać inaczej niż to było wcześniej. Kiedyś było łatwiej, teraz sam tego nie potrafię i dlatego przyszedłem tutaj, żeby uzyskać jakąś pomoc - tłumaczy Mirosław Stankiewicz.

Zagranicę też trzeba rozliczyć

PIT i VAT to jednak nie jedyne problemy, z którymi przychodzili petenci. Watpliwości wzbudzają także dochody zagraniczne. Ludzie nie wiedzą jak mają się rozliczać z pieniędzy zarobionych za granicą.
- Dochody zagraniczne są w ogóle dość trudnym zagadnieniem. Nawet biura rachunkowe niechętnie się tego podejmują, bo trzeba znać dokładny czas ich uzyskania i inne szczegółowe informacje- wyjaśnia Krystyna Sokołowska.

Ankieta dla podatników

Wszyscy, którzy przyszli w sobotę do Urzędu Skarbowego nie żałowali swojej decyzji. Nikt nie odszedł z kwitkiem, każdy uzyskał potrzebne informacje.
- Ja pracuję i nie mam jak w tygodniu przyjechać, żeby załatwić swoje sprawy. A w sobotę mam czas - mówi pani Janina z jednej z podsokólskich wsi. - To bardzo dobrze, że jest taki dzień otwarty.

Także Krystyna Sokołowska podkreśla, że ludzie byli zadowoleni z takiej możliwości.
- W rozmowach ludzie chwalili sobie taki dzień. Mówili, że to dobry pomysł, bo w tygodniu pracują, a tak mogli rozliczyć sie z fiskusem bez konieczności zwalniania się z pracy - zapewnia Sokołowska.

Wszyscy odwiedzający w sobotę Urząd Skarbowy byli proszeni o wypełnienie specjalnej ankiety. Odpowiadali w niej między innymi na pytania, skąd wiedzą o dniu otwartym, czy odpowiada im termin i co ewentualnie chcieliby zmienić.

Martyna Tochwin, 16 kwietnia 2007 r.


Stres mają już za sobą

Paula Rudź i Kasia Sienkiewicz (z lewej) nie pisały sprawdzianu. Były z niego zwolnione, bo są lauretkami konkursu polonistyczego. (Fot. Martyna Tochwin)

Łatwiejszy niż próbny - tak sokólscy szóstoklasiści oceniali sprawdzian tuż po jego napisaniu. I choć nie decyduje on o przyszłości uczniów, stres dawał im się we znaki. Sprawdzian na zakończenie szkoły podstawowej, to pierwszy poważny egzamin, z którym mierzą się uczniowie. I choć tego sprawdzianu teoretycznie nie można nie zdać, to uczestnictwo w nim jest jednym z warunków ukończenia szkoły.

Egzamin jest punktowany, ale jego wyniki nie decydują o dalszym kształceniu uczniów. Jest on tylko informacją dla rodziców i nauczycieli o umiejętnościach ucznia. Jakich? Test pokazuje, czy uczeń ma umiejętność uczenia się, jak czyta, pisze, rozumuje, jak korzysta z informacji i jak w praktyce wykorzystuje szkolną wiedzę.

Problemy z matematyką
W powiecie sokólskim do sprawdzianu przystąpiło kilkuset szóstoklasistów. Po wyjściu z sali egzaminacyjnej, praktycznie wszyscy podkreślali, że sprawdzian wcale nie był trudny.
- Napisałam wszystko. Co prawda zajęło mi to pełną godzinę, ale ze wszystkim zdążyłam - zapewnia Marta Żdanuk ze Szkoły Podstawowej w Nierośnie.
- Ten sprawdzian wcale nie był taki trudny. Na próbnym były trudniejsze pytania - dodaje Marek Bazyluk z sokólskiej “Jedynki”.

Test sprawdzał wiedzę uczniów ze wszystkich przedmiotów. Przyszli gimnazjaliści musieli się wykazać znajomością historii, biologii, języka polskiego i matematyki. I to właśnie ten ostatni przedmiot sprawił zdającym najwięcej kłopotów.
- Było takie jedno trudne zadanie z matematyki - mówi Paweł Grasewicz z SP nr 1 w Sokółce. - Były puszki farby i trzeba było wyliczyć ile będą kosztować. Miałem z tym duży problem, ale w końcu udało mi się to policzyć.

Nerwów nie brakowało
Nie wszyscy szóstoklasiści musieli jednak pisać sprawdzian. Z tego obowiązku byli zwolnieni uczniowie, którzy mają tytuł laureata w konkursach przedmiotowych. W sokólskiej “Jedynce” było aż czterech takich uczniów. Wśród nich Paula Rudź i Kasia Sienkiewicz. Obie są lauretkami konkursu polonistycznego.
- Jesteśmy zwolnione z egzaminu, chociaż mogłyśmy go pisać, gdybyśmy tego chciały - mówią obie dziewczyny. - Ale po co nam dodatkowy stres?

A o tym, że taki sprawdzian, to dla szóstoklasistów duży stres, nie trzeba nikogo przekonywać. Wychodząc z sali egzaminacyjnej uczniowie nerwowo wycierali spocone ręce.
- Bardzo bolał mnie dziś rano brzuch - mówi jedna z uczennic sokólskiej podstawówki. - I muszę przyznać, że się mocno denerwowałam, bardziej niż przed próbnym.

Wyniki w czerwcu
Z testu maksymalnie można uzyskać 40 punktów. I chociaż wśród sokólskich
szóstoklasistów nie widać ostrej rywalizacji o punkty, w dużych miastach wygląda to zupełnie inaczej. Powód, to walka o miejsca w najlepszych gimnazjach.
- W Sokółce wynik testu nie ma wiekszego znaczenia, bo tutaj są tylko trzy gimnazja, które generalnie przyjmują wszystkich chętnych - podkreśla Paula Rudź. - Ale w większych miastach, aby dostać się do wymarzonego gimnazjum, trzeba przejść próg, który wynosi nawet 38 punktow na 40 możliwych ze sprawdzianu. Tam naprawdę jest wysoki poziom i dobrze napisany test jest przepustką do dobrej szkoły.

Sprawdzian na zakończenie szkoły podstawowej, to pierwszy poważny egzamin uczniów. Przed nimi jeszcze egzamin gimnazjalny oraz najważniejszy - egzamin dojrzałości. Wyniki sprawdzianu szóstoklasiści poznają 22 czerwca.

Martyna Tochwin, 15 kwietnia 2007 r.


Przedszkola czekają

Dziesięć dni mają rodzice, by zapisać swoją pociechę do wybranego przedszkola. Tegoroczna rekrutacja do sokólskich placówek trwa tylko do 20 kwietnia.

O tym, że warto posłać dziecko do przedszkola nie trzeba już chyba nikogo przekonywać. Wiadomo bowiem, że pobyt dziecka w grupie z równieśnikowi sprzyja jego wszechstronnemu rozwojowi. Dziecko, które swoją edukację rozpoczyna od przedszkola ma łatwiejszy start w szkole podstawowej. Nie ma problemów z nawiązywaniem kontaktów, ma lepiej rozwinięte zdolności manualne, a co najważniejsze rozpoczynając naukę w pierwszej klasie ma już pewną wiedzę.

Rodzice, którzy posyłają swoje dzieci do przedszkoli, zapewniają, że warto.

- Dziecko ciągle się czegoś uczy. Zawsze przychodzi do domu z nową piosenką czy wierszykiem - mówi pani Anna, mama 4-letniego Pawełka. - Gdyby mój synek siedział w domu, to trudno byłoby mu się czegokolwiek nauczyć. A tu oprócz tego, że się świetnie bawi i łapie kontakt z rówieśnikami, zawsze się czegoś nauczy.

Popularne pięć godzin

W Sokółce jest pięć przedszkoli samorządowych. Wszystkie placówki dysponują dużymi, przestronnymi pomieszczeniami do pracy z dziećmi. Zapisywać się do nich mogą maluchy w wieku od 2 do 6 lat. Wyjątkiem jest Przedszkole nr 5, które nie przyjmuje sześciolatków. Zamiast do "piątki” rodzice mogą zapisywać swoje dzieci do dwóch klas zerowych, które od września ruszą w szkole podstawowej nr 1.

W każdym przedszkolu można wybrać godziny, w których dziecko ma przebywać w placówce. W zależności od potrzeb rodziców dzieci mogą spędzać w przedszkolu pięć godzin lub cały dzień. Coraz częściej rodzice wybierają pobyt pięciogodzinny. I to nie zawsze ze względu na pracę zawodową.
- Rodzice dobrze zdają sobie sprawę z tego, że przedszkole pozytywnie wpływa na rozwój dziecka. Więc nawet jeśli na przykład mama nie pracuje i teoretycznie mogłaby sama zajmować się dzieckiem, woli nawet na te kilka godzin przyprowadzić je do przedszkola - tłumaczy Janina Olechno, dyrektorka przedszkola nr 3. - Wiadomo bowiem, że nawet najbardziej kochająca mama czy babcia nie zastąpi kontatu z rówieśnikami.
- Mam wolnych kilka godzin i mogę w tym czasie zrobić spokojnie zakupy czy załatwić coś w urzędach. Korzystam na tym i ja i moje dziecko - zapewnia Aneta Filinowicz, młoda mama.

Dodatki kosztują

Przedszkole to nie tylko miejsce, gdzie dziecko spędza mile czas. Zapobiegliwi rodzice mogą swoim pociechom urozmaicić spędzane tam godziny, fundując im płatne zajęcia z języka angielskiego, rytmiki czy gimnastyki korekcyjnej.
- Jeżeli są chętni, organizujemy takie zajęcia. Ich ceny są zróżnicowane. Na przykład angielski kosztuje 10 złotych, a zajęcia z rytmiki 16 złotych - mówi Janina Olechno.

Przedszkola organizują także różnego rodzaju wyjazdy, na przykład do muzeum czy zakładów pracy. Do siebie zapraszają także artystów z teatru i filharmonii.

Trzeba się zdecydować

Zapisy w sokólskich przedszkolach potrwają do 20 kwietnia. Nie oznacza to jednak, że później nie będzie można zapisać dziecka. Trzeba się jednak liczyć z tym, że może już nie być miejsc w wybranej placówce.
- Są różne sytuacje. Dzieci zaczynają chorować i na przykład rodzic zabiera je z przedszkola. Albo w trakcie roku szkolnego mama dostaje pracę i nie co zrobić z dzieckiem, więc posyła go do przedszkola. Na wszystkie takie sytuacje jesteśmy przygotowani i elastyczni i raczej nie zdarza się, żebyśmy kogokolwiek odsyłali z kwitkiem - zapewnia dyrektorka przedszkola nr 3.

Martyna Tochwin, 10 kwietnia 2007 r.


Urząd chce zarobić

Ceny z początku lat dziewięćdziesiątych płacą sokólscy kupcy, którzy wynajmują lokale od gminy. Najlepszym przykładem jest Dom Książki, który za metr kwadratowy płaci... 5,60 zł.

Sokólska gmina postanowiła uporządkować sprawy swojego majątku. Chodzi głównie o lokale handlowe, położone w centrum miasta, przy ulicy Białostockiej. W najbliższym czasie zostaną rozstrzygnięte przetargi na lokal obecnej księgarni Domu Książki i masarni na ulicy Białostockiej, aptekę na 1-go Maja oraz warsztat samochodowy na ulicy Zimowej.

Najbardziej kuszącym kąskiem jest jednak lokal Domu Książki. Na to pomieszczenie o dużej powierzchni, bo aż 182 metrów kwadratowych, świetnie położone, jest już kilku chętnych.
- Już w tej chwili jest czterech lub pięciu kupców, którzy chcą wystartować w przetargu - mówi Piotr Bujwicki, zastępca burmistrza Sokółki.

Ceny jak za magazyny

Lokal został wystawiony do przetargu, bo dotychczasowa cena, jaką płacił najemca była stosounkowo niska.
- Obecnie metr kosztuje tam 5,60 złotych netto. To cena, która została ustalona na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy była zawierana umowa o wynajem - tłumaczy Bujwicki.

5,60 zł to niska cena, tym bardziej, że inne czynsze za lokale w centrum wahają się w granicach 30-40 złotych.
- Powinno być tak, że lokale położone najatrakcyjniej dyktują ceny. A u nas jest odwrotnie. Najlepiej położone lokale wyznaczają dolną granicę wynajmu. Za takie pieniądze, jakie teraz płaci księgarnia, my wynajmujemy hale i magazyny - podkreśla Piotr Bujwicki.

Radni chcieli przetargu

Jak wyjaśnia zastępca burmistrza, właściciel Domu Książki zapropnował zwiększenie swojego czynszu trzykrotnie. Taka propozycja jednak nie spotkała się z uznaniem radnych.
- Rada Miejska uznała, że trzeba jednak ogłosić przetarg i wybrać najlepszego oferenta - mówi Piotr Bujwicki.

Zainteresowani lokalem księgarni kupcy są gotowi zapłacić nawet 20 złotych za metr kwadratowy. O lokal będzie walczyć kilku przedsiębiorców. W planach mają między innymi otwarcie sklepu odzieżowego lub z elektroniką.

Martyna Tochwin, 10 kwietnia 2007 r.


Stypendium za lewe faktury

Uczniowie szkół ponadgimnazjalnych z Sokółki i Janowa chcieli wyłudzić pieniądze na stypendia z sokólskiego starostwa. Policja wszczęła w tej sprawie osiem postępowań.

- Uczniowie dostarczyli pracownikom starostwa fałszywe faktury. Dokumenty te miały być podstawą do otrzymania pomocy stypendialnej, przyznawanej w formie zwrotu pieniędzy na kwotę wykazaną w fakturach - mówi Małgorzata Dąbrowska, rzecznik KPP w Sokółce.

Dorota Biziuk, 30 marca 2007 r.


Wycinka do prokuratury

Nie rozumiem, jak można było bezkarnie wykarczować tyle dorosłych drzew. Podejrzewam, że doszło do nielegalnej wycinki, za którą ktoś powinien ponieść odpowiedzialność - mówi oburzony Antoni Cydzik, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Sokółce.

Chodzi o wycinkę 120 drzew - m.in. jarzębin i akacji - do której doszło w tym miesiącu. Drzewa rosły na ponad dwuhektarowej działce na obrzeżach Sokółki, gdzie zgodnie z planami ma powstać hipermarket Tesco. Terenem zarządza teraz firma deweloperska Junimex Development i to ona zleciła wycinkę.
- Z tego, co udało mi się ustalić, firma, która drzewa wycięła, nie miała żadnego zezwolenia z gminy - twierdzi Cydzik.

Przedstawiciele firmy deweloperskiej przekonują, że radny nie ma żadnych podstaw, żeby oskarżać ich o działanie niezgodne z prawem.
- Dostaliśmy pozwolenie na wycinkę od władz Sokółki. Obecnie czekamy na pozwolenie na budowę, myślimy, że lada dzień dostaniemy pozytywną odpowiedź i tej wiosny rozpoczniemy prace - tłumaczy Romuald Kozłowski, przedstawiciel Junimex Development.

Radny, ponieważ w te zapewnienia nie wierzy, złożył w Prokuraturze Rejonowej w Sokółce zgłoszenie o możliwości popełnienia przestępstwa.
- Sprawdzimy, czy podczas zawierania licznych umów związanych z tym terenem nie doszło do naruszenia przepisów prawa administracyjnego i budowlanego. Jeżeli się okaże, że podejrzenie radnego było słuszne, rozpatrzymy to jako sprawę karną - poinformowała nas prokurator Aneta Czokało-Deptuła.

Zdaniem Zbigniewa Tochwina, rzecznika prasowego Urzędu Miejskiego w Sokółce, podczas wycinki nie doszło do nieprawidłowości.
- Firma ma pozwolenie i wszystko odbywa się zgodnie z prawem - kwituje rzecznik. - Może radny, który jest również przedsiębiorcą [posiada sklep spożywczy - red.] wyraża w ten sposób niechęć do planowanej inwestycji.

Ten argument podziela również Romuald Kozłowski: - Właściciel sklepu ma nóż na gardle. Do tej pory mógł narzucać dowolne marże w swoim sklepie. Kiedy powstanie hipermarket, straci klientów. Dlatego robi wszystko, żeby tę budowę opóźnić - mówi przedstawiciel firmy deweloperskiej.

Antoni Cydzik zaprzecza:
- Chcę tylko, żeby ta inwestycja od początku do końca była zgodna z prawem - przekonuje. - Ścięcie jednego drzewa wymaga szeregu pozwoleń. Jeżeli się ich nie ma, trzeba słono zapłacić za bezprawne wycięcie. Jeżeli firma wycięła drzewa bez pozwolenia, również powinna ponieść karę. Nie widzę powodu, dla którego ma być traktowana ulgowo.

Emilia Romaniuk


Wiele pytań o Tesco

Czekali i się nie doczekali. Sokólscy przedsiębiorcy nie mieli okazji na rzeczową dyskusję na temat Tesco w Sokółce, bo ... radni nie chcieli o tym rozmawiać. Rada Miejska w Sokółce podczas ostatniego posiedzenia, nie chciała wprowadzić do porządku obrad punktu dotyczącego budowy Tesco w mieście. Tylko pięciu radnych było za dyskusją. Pozostali głosowali przeciw. Dlaczego? Przekonał ich głos wice burmistrza Piotra Bujwickiego.

- Zarząd Tesco jest gotowy przyjechać do Sokółki, żeby udzielić wszystkich informacji. Wtedy możemy się spotkać i rozmawiać, gdy będą dwie strony - przekonywał Bujwicki.
- W takiej sytuacji nie ma co rozpatrywać tego tematu. Zbierzemy się dopiero wtedy, gdy przyjedzie Tesco - poparł burmistrza radny Stanisław Mucuś.

Przedsiębiorców i część radnych głównie interesowały okoliczności towarzyszące zrzeczeniu się przez gminę prawa pierwokupu działki, na której ma stanąć sklep. 16 marca burmistrz podpisał zarządzenie w tej sprawie.
- Burmistrz nie skonsultował tej decyzji ani z radnymi, ani z przedsiębiorcami. Być może zezwalało na to prawo, ale my chcieliśmy o tym rozmawiać. Byliśmy gotowi zapłacić więcej za tę działkę, gdybyśmy ją odkupili od gminy - przekonywał Antoni Cydzik, radny i przedsiębiorca.

Stanisław Małachwiej, burmistrz Sokółki zapewnił nas jednak, że przed podpisaniem zarządzenia nie docierały do niego żadne głosy w sprawie chęci kupna przez przedsiębiorców gruntu.
- Dopiero po podpisaniu zarządzenia o zrzeczeniu się prawa pierwokupu, przedsiębiorcy przyszli do mnie z taką propozycją - mówi burmistrz.

Tego samego dnia w którym burmistrz wydał zarządzenie, w Białymstoku został podpisany akt notarialny. Działkę firmy Sokółka Okna i Drzwi kupiła firma developerska, która będzie budować dla Tesco.

Weszli tylnymi drzwiami
Zdaniem przedsiębiorców decyzja o lokalizacji Tesco w Sokółce naruszyła przepisy prawa lokalnego. Zdaniem burmistrza wszystko sklep powstaje zgodnie z prawem.

Przedsiębiorcy obawiają się też, że Tesco całkowicie pogrąży lokalny handel. Zarzucają burmistrzowi działanie na ich niekorzyść.
- Budowa Tesco została wprowadzona do Sokółki tylnymi drzwiami - stwierdził Andrzej Waszczyński, szef "Agrino”.

Zbigniew Ganzke, prezes PSS Społem Sokółka przypomniał, że 1 marca posłowie ukończyli prace nad ustawą o obiektach wielkopowierzchniowych. Zgodnie z nią na zachodnie sieci mają być nałożone dodatkowe obostrzenia.
- Ta ustawa chwała może wejść w życie w okolicach lipca. Eksperci sejmowi stwierdzili, że takie sieci powodują potencjalne zagrożenie dla małych i średnich sklepów - wyjaśniał Ganzke. Zarzucił burmistrzowi, że jego działanie jest sprzeczne z polityką Prawa i Sprawiedliwości, która poparła go w wyborach na burmistrza.

Sondaż: tak dla Tesco
W obronie Tesco w Sokółce stanął radny Stanisław Mucuś.
- Ceny naszych lokalnych przedsiębiorców są dosyć wysokie. Dlatego myślę, że mieszkańcy będą się cieszyć z tego, że nie będą już musieli jeździć do Auchan, żeby zaoszczędzić kilka złotych - mówił radny.

Piotr Bujwicki, zastępca burmistrza przytoczył wyniki sondażu. Przeprowadzili go tydzień temu uczniowie gimnazjum. Zapytali 918 osób, czy chcą aby w Sokółce powstał sklep sieci Tesco.
- Aż 65,5 procent ludzi opowiedziało się za budową. Przeciw było 17,5 procent, a 17 procent nie miało w tym temacie żadnego zdania - mówił Bujwicki.

Sklep Tesco ma powstać przy skrzyżowaniu ulic Grodzieńskiej i Lotników Lewoniewskich. Powierzchnia handlowa sklepu wyniesie 1988 metrów kwadratowych.

Martyna Tochwin, 1 kwietnia 2007 r.


Nabici w butelkę

Na co najmniej kilkaset złotych sokólskich radnych oszukała kobieta podająca się za pracownicę przedszkola nr 3. Radni wpłacali jej po 125 złotych, pieniądze miały być przeznaczone na zakup pomocy dydaktycznych dla dzieci. Kilku sokólskich radnych dało się nabrać na oszustwo. Chcieli pomóc jednemu z gminnych przedszkoli. Zarobiła oszustka.

Proceder zawsze wyglądał tak samo. - Do mnie, do pracy zadzwoniła kobieta, która się przedstawiła jako pani Baran. Przekonywała, że w imieniu przedszkola nr 3 zbiera fundusze na zakup pomocy dydaktycznych - mówi radny Wojciech Anusewicz.

Ofiarodawca miał wpłacić 125 złotych przysłanemu przez przedszkole kurierowi. W ramach podziękowania miał otrzymać specjalny certyfikat z wyrazami wdzięczności. Radny Anusewicz wyczuł jednak w tym jakiś kant i choć w trakcie rozmowy telefonicznej zadeklarował pomoc, nie wręczył kurierowi pieniędzy.
- Chyba zadziałała intuicja i odmówiłem wpłacenia pieniędzy. Później miałem jeszcze telefon od pani Baran z pretensjami, że nie wpłaciłem tych 125 złotych - mówi Anusewicz.

Cel szczytny, więc radni płacili
Nie wszyscy jednak mieli takie szczęście jak on. Część radnych bez wahania zdecydowała się pomóc. - Ta pani była tak przekonująca. A jeszcze zapewniała, że mój szef zapłacił i że inni radnipomogli. Wymieniała ich z nazwiska - tłumaczy Witold Budrowski.
- Ta kobieta bardzo dobrze wiedziała z kim rozmawia. Znała mój wiek i wiedziała, że jestem najmłodszym radnym - dodaje Wojciech Klicki. - Byłem pewny, że to prawda i bez zastanowienia wpłaciłem pieniądze.

Całą sprawą jest zaskoczona Janina Olechno, dyrektorka przedszkola nr 3.

Przedszkole nie zobaczyło ani grosza
- Ja nikogo nie prosiłam o taką zbiórkę. Poza tym zawsze jeśli organizujemy jakieś akcje, to wysyłam oficjane pisma lub dzwonię osobiście do sponsorów - wyjaśnia Janina Olechno.

Radni, którzy wpłacili pieniądze czują się oszukani. Ktoś żerował na ich dobrym sercu.
- Trochę mam do siebie pretensje, bo mogłem to lepiej sprawdzić - przyznaje Wojciech Klicki. - Ale moja czujność została całkowicie uśpiona. To nauczka na przyszłość.

Martyna Tochwin, 1 kwietnia 2007 r.


Styropian i palety paliły się

W piątek, kwadrans po godz. 11 wybuchł pożar w składzie materiałów budowlanych firmy Geno na ul. Witosa. Płonący styropian i trujące gazy utrudniały akcję.

- Pierwszy wóz strażacki był na miejscu zdarzenia dwie minuty po zgłoszeniu. Niebawem dołączyły do niego jeszcze dwie jednostki. Akcja gaśnicza była utrudniona z tego względu, że palił się m.in. zgromadzony w składzie styropian, a unoszący się z niego dym stwarzał duże zagrożenie toksyczne. Istniała realna obawa, że pożar zniszczy sąsiednie budynki. Na szczęście do tego nie doszło - poinformował kpt. Krzysztof Czarnowicz, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Sokółce.

W pożarze spaliło się 300 msześc. styropianu, 100 msześc. wełny mineralnej, 22 palety opakowań z tynkami akrylowymi, dach wiaty, garaż blaszak i inne materiały budowalne. Straty oszacowano na 250 tys. zł. Wartość uratowanego mienia strażacy oceniają na 1 mln 700 tys. zł.

Przyczyny pożaru nie są znane. Ich ustaleniem zajmie się policja.

Dorota Biziuk, 30 marca 2007 r.


Zobacz informacje archiwalne: 

marzec 2007 luty 2007 styczeń 2007 rok 2006 rok 2005 rok 2004 rok 2003


© Urząd Miejski w Sokółce · Serwis istnieje od 2000 r. Administracja i opracowanie graficzne Radosław Onoszko